NA ANTENIE: Magazyn Kolejorz
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

M. Grześ: "Nie może tak być, że my przechodzimy z tym do porządku i twierdzimy, że zapłacimy"

Publikacja: 29.11.2023 g.19:24  Aktualizacja: 29.11.2023 g.19:31
Poznań
Poznań za błąd urzędnika musi wypłacić warszawskiemu deweloperowi prawie 10 milionów złotych. Jak juz informowaliśmy jako pierwsi w przyszłym tygodniu radni będą musieli zmienić tegoroczny budżet Poznania i znaleźć pieniądze na odszkodowanie.
michał grześ radny  - Wojtek Wardejn - Radio Poznań
Fot. Wojtek Wardejn (Radio Poznań)

Sprawa ciągnęła się kilkanaście lat. Dotyczy Dworu Marcelin przy ulicy Marcelińskiej. Przez wydanie wadliwego pozwolenia na budowę deweloper na rok musiał wstrzymać budowę. 

Prawomocny i kończący sprawę wyrok 31 października wydał Sąd Apelacyjny w Poznaniu. Do sprawy wrócił w Wielkopolskim Popołudniu Radia Poznań radny miejski z Prawa i Sprawiedliwości Michał Grześ. 

Bez prokuratora się nie obędzie. Myślę, że miasto też powinno wystąpić do tego urzędnika o odszkodowanie. Nie wierzę, że zostanie spłacone, ale nie może tak być, że my przechodzimy z tym do porządku i twierdzimy, że zapłacimy, że to pieniądze wspólne.  

- powiedział radny PiS.

Michał Grześ dodał, że jak PiS zgłasza ważna poprawkę do budżetu to prezydent mówi, że miasta na to nie stać. 10 milionów jego zdaniem zwiększy deficyt w miejskiej kasie. 

PONIŻEJ CAŁY ZAPIS ROZMOWY

Roman Wawrzyniak: Dlaczego miasto będzie musiało wypłacić 10 mln zł?

Michał Grześ: Pomyłka urzędnika. Tylko jak pan, jako dziennikarz przegra proces o zniesławienie, to pan płaci, a w naszym przypadku ma zapłacić rada miasta.

Podatnicy, mieszkańcy Poznania.

Wydaje mi się, że jeżeli ta sprawa nie jest jeszcze u prokuratora, to będziemy się domagali skierowania jej do prokuratora. Bo albo to wynika z tego, że za te niskie pensje nikt sensowny nie chce pracować w Wydziale Urbanistyki. Skargi przychodzą do nas notorycznie, że jeden podejmuje decyzję, a drugi jej nie uznaje albo mogło być to celowa działanie. To 10 mln zł-pewnie nie odzyskamy od urzędnika. Ze swojej pensji tego nam nie spłaci, ale nie może być tak, że urzędnik dalej będzie funkcjonował i wydawał decyzje.

Prezydent Jaśkowiak mówił, że miasto to duża firma. Ale w każdej normalnie prosperującej firmie jest tak, że za pracę podwładnego odpowiada zwierzchnik. Dlaczego zabrakło jakiegoś nadzoru?

Ja już nie pamiętam, czy to było już za prezydenta Jaśkowiaka, czy jeszcze za prezydenta Grobelnego. Ale ktoś nadzorował, był wtedy dyrektor Wydziału Urbanistyki i wiceprezydent.

Można było przeprowadzić negocjacje i zmniejszyć tę kwotę. Problem, że tych decyzji wydaje się w urzędzie bardzo dużo. Zauważyłem, że generalnie urzędnicy mają dużą swobodę w podejmowaniu decyzji. A tutaj moim zdaniem bez prokuratora się nie obędzie. Myślę, że miasto też powinno wystąpić do tego urzędnika o odszkodowanie. Nie wierzę, że zostanie spłacone, ale nie może tak być, że my przychodzimy z tym do porządku i twierdzimy, że zapłacimy, że to pieniądze wspólne. A jak my zgłaszamy poprawkę za 20-30 tys. to prezydent uśmiecha się i mówi, że on nie ma tyle pieniędzy. Poprawka jest bardzo dobra, ale pieniędzy nie mamy. A tu trzeba będzie dać 10 mln. Nie wyobrażam sobie przejścia do porządku.

Chciałem też zapytać o odpowiedzialność polityczną osób nadzorujących.

Bądźmy ludźmi, nie jesteśmy w stanie tych kilku tysięcy decyzji roczni przeanalizować. W momencie, kiedy już była skarga, a wierzę, że była w momencie wydania decyzji, to wtedy powinien wkroczyć dyrektor wydziału, czy wiceprezydent wydziału i szukać rozwiązania. Niestety wszelkiego rodzaju skargi są traktowani - a to jacyś wariaci.

A czy urzędnicy poniosą konsekwencje błędnych decyzji?

Kiedy miasto nie wystąpi o to, żeby konsekwencje zostały wyciągnięte przez organy nawet, które nad tym czuwają, to będzie świadczyło o współudziale tego organu zarządzającego. Jeżeli ktoś pracuje jako kierowca i zrobi wypadek to odpowiada.

Kwota 10 mln zł - skąd miasto to weźmie? Komu miasto zabierze?

Podejrzewam, że prezydent zwiększy dług o 10 mln. Niech się martwią następni.

Ponoć na jarmarku świątecznym pajda ze smalcem kosztuje 30 zł.

Mi się to nie podoba, nie wiem, czy po przyjściu zdecyduję się na pajdę chleba. Nie wiem, czy zastosuję się do słów pana prezydenta, żeby przyjść ze swoim chlebem i grzańcem.

To chyba rozbawiło wszystkich.

Jak się o tym dowiedziałem, pomyślałem, że on jest boski. Pomyślałem, że to nieprawda. Faktycznie tak zachęcił, by na jarmark przychodzić ze swoim chlebem i grzańcem. Można iść dalej, przecież tyle restauracji zbankrutowało przez przedłużające się remonty w Poznaniu i być może otwierać restauracje z krzesłami, niech ludzie przychodzą tam z własną zupą. Można rozszerzyć pomysł prezydenta. Były kandydat na prezydenta Poznania, Jarosław Pucek przedstawił ceny jakie są na jarmarku w Lipsku. Tam jest taniej, niż w Poznaniu.

Niemiecka firma organizuje poznaniakom poznańskie Betlejem, jedno z najdroższych w naszej historii. To znamienne, że w Niemczech jest taniej, niż w Polsce.

Wożąc te wszystkie urządzenia, które są na placu Wolności, organizator nie dba o to, że to świeżo wyremontowany plac i na wszystkich wjazdach płyty sa popękane, tam, gdzie młyńskie koło również. Miasto na razie tego nie naprawia. Nie wiem, kto dopuszcza taki sprzęt.

Kto za to zapłaci? Podatnik.

Zadłużymy miasto jeszcze bardziej.

https://www.radiopoznan.fm/n/MogLCs
KOMENTARZE 0