NA ANTENIE: Królewski wieczór
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Dom Gucci - lepiej płakać w Rolls-Royce'ie, niż być szczęśliwym na rowerze - recenzja

Publikacja: 20.12.2021 g.12:36  Aktualizacja: 20.12.2021 g.12:54 Sandra Soluk
Poznań
Ridley Scott, 84-letni już reżyser najnowszego filmu o historii słynnego rodu, przyzwyczaił nas do innych obrazów. Twórca “Obcego”, “Łowcy androidów” czy “Gladiatora” w swoich filmach stawiał na siłę, adrenalinę i science-fiction. W tym dziele postawił na nastrój – piękne stroje, drogie samochody i uwielbiane gwiazdy kina i muzyki.
Dom Gucci - Materiały promocyjne
Fot. Materiały promocyjne

Od razu przejdę do sprostowania swoich własnych słów. “Dom Gucci” to owszem, film biograficzny, choć część wątków została zmieniona lub pominięta. To jednak tylko na korzyść widza, bo gdyby do opowieści wtrącić pozostałych członków rodziny, do kina musielibyśmy iść na dwie części albo i cały serial adaptacji powieści "Dom Gucci. Potęga mody, szaleństwo pieniędzy, gorycz upadku" Sary Gay Farden.

Fabuła rozpoczyna się w 1978 roku, kiedy to Maurizio Gucci poznaje Patrizię Reggiani, przyszłą żonę, która od początku w mężczyźnie widzi trampolinę do życia, o jakim zawsze marzyła. My, widzowie, dostrzegamy to od razu - nie da się ukryć błysku w oku Patrizii, fenomenalnie zagranej przez Lady Gagę, gdy podaje rękę młodemu Maurizio, w tej roli Adam Driver, i słyszy jego nazwisko. Ona już wtedy wie, że takiej okazji przepuścić nie można.

Dominująca, zdeterminowana i piekielnie ponętna femme fatale kontra stonowany, nieśmiały i wycofany dziedzic. Żeby w takim pojedynku zabłysnąć aktorsko trzeba z jednej strony niezwykle wczutej i utalentowanej postaci żeńskiej. I tak, Lady Gaga właśnie taka okazała się być. Ponad miarę sprostała zadaniu, a złośliwcy mogliby pewnie dodać, że to przy grze aktorskiej, a nie muzyce Stefani Germanotta powinna pozostać. Do roli przybrała kilka kilogramów, co sprawia, że trudno oderwać wzrok także od jej wdzięków owitych w niezwykle obcisłe i ekscentryczne kreacje. Na wzmiankę zasługuje chociażby czerwony kombinezon narciarski, futra, biała koronkowa sukienka i oczywiście złoto – bardzo dużo złota. Ach, nie zapominajmy oczywiście o fryzurze na “mokrą włoszkę” czy późniejszym krótkim tapirze. Przy tej okazji hołd należy oddać charakteryzatorom, kostiumografom – Frederico Aspirasowi, Sarze Tanno, Janty Yates. Ich praca poskutowała bardzo precyzyjnym oddaniem charakteru tamtych lat.

Adam Driver, czyli druga strona tej aktorskiej rozgrywki, nie musi nikomu niczego udowadniać. 37-latek pokazał już światu swoją wszechstronność chociażby w “Historii Małżeńskiej”, “Annette” czy “Gwiezdnych wojnach: Przebudzenie”. I choć w pamięci zostają nam zazwyczaj buńczuczni i szaleni bohaterowie, Adam Driver zdołał tak wykreować Maurizio, że nawet po wyjściu z kina jego obraz nie blaknie. Jest też jedynym aktorem pierwszoplanowym, który nie przesadził z włoskim akcentem mającym nadawać wiarygodności, co czasami odnosi skutek raczej odwrotny.

Jeśli mielibyśmy stworzyć skalę „włoskości” Maurizio szoruje po dnie, niekoniecznie jednak jest to cecha negatywna. Ala Pacino w ogóle z tej konkurencji wykluczam, jego gesty są częścią znanej nam już wymownej gry aktorskiej. Temperamentna Lady Gaga przez blisko rok ćwiczyła akcent rodem z północnej Italii. Dla mnie, jako lingwistycznego laika, faktycznie brzmi on egzotycznie, choć włoscy komentatorzy śmieją się, że aktorka brzmi raczej jak Gorbaczow, niż Mediolanka. Bardziej włoski od samej pizzy jest natomiast syn Aldo i kuzyn Maurizio, Paolo Gucci (Jared Leto).

Nie ma ucha, które nie wysłyszy karykaturalnego akcentu Jareda i oka, które nie zauważy przesadnej gestykulacji. Jego postać wydaje się wręcz komediowa. Ridley Scott zrobił z Paolo nieprzystosowanego do życia półgłówka, co zresztą wywołało protest samej rodzinny Guccich. W rzeczywistości Paolo odnotował pewne sukcesy w branży modowej – dobrze przyjęto jego kolekcję odzieży sportowej, był także współautorem słynnego logotypu firmy Gucci, podwójnego G. W filmie jest jedynym dzieckiem Aldo, co mija się z rzeczywistością. Ponadto zostaje wmanewrowany przez Maurizio i Patrizię w doniesienie o oszustwach podatkowych ojca. Paolo faktycznie się tego dopuścił, ale nie po to, by wygryźć tatę z firmy, a raczej w zemście za przekazanie majątku nieślubnej córce, którą Aldo miał ze swoją kochanką.

Jednego nie można odmówić Paolo – gustu motoryzacyjnego. W filmie jeździ epokowym Porsche 924 z wykończeniem w stylu op-art nazywanym Pasha. Na ekranie pojawia się także czerwony Fiat 124 Spider, za kierownicą Patrizia. Maurizio, już po rozwodzie, jeździ z nową wybranką srebrnym Lamborghini Countachem z otwieranymi do góry drzwiami. Gdy przychodzi mu uciekać przed policją do Szwajcarii wybiera piękny czerwony motocykl, Kawasaki GTR 1000. Jest też Lincoln, zjawiskowe Mercedesy i kolejne Porsche.

Z kolei na ścianach luksusowych apartamentów wprawne oko dostrzeże nie tylko Klimta, z którego rozpoznaniem trudności ma młodziutka Patrizia, ale również Marka Rothko, Roya Lichtensteina czy Roberta Motherwella.

Film skupia się wokół mezaliansu bohaterów i jego wpływie na imperium odzieżowe, a do gorzkiego finału prowadzi rozwód pary. Tu pojawia się największa niespójność całej historii, która nie zostaje widzowi wyjaśniona. Nie ma wprawdzie nic dziwnego w tym, że Maurizia zmęczyła chciwość i wieczne knucie Patrizii i że zapragnął związać się z kimś spokojniejszym, z przystających jemu sfer. Kobieta daleko posuwała się w swoich intrygach, nie bacząc na to, że skłóca ze sobą kolejnych członków rodziny, jednak do tej pory mąż był jej posłuszny. Zmiana charakteru następuje tak nagle, że widz nie ma szans się na nią przygotować. Włoch w jednej chwili wychodzi spod przysłowiowego buta, otwarcie krytykuje małżonkę, choć na koniec i tak nie ma na tyle odwagi, by osobiście poinformować dawną miłość o chęci rozwodu.

Zaborcza Patrizia nie może pogodzić się ze stratą i decyduje się na krok ostateczny, którego jednak nie będę zdradzać wprost. Część widzów, w tym gronie byłam także ja, na pewno wybiera się do kina nie znając całości historii rodu. I niech ten finał, zresztą całkowicie prawdziwy, zaskoczy ich tak samo, jak mnie.

http://www.radiopoznan.fm/n/mr7Nke
KOMENTARZE 0