NA ANTENIE: Przyjęcie towaru
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Justyna Janiec-Palczewska: "Chętniej pomagamy osobom, których twarz zobaczymy"

Publikacja: 19.08.2021 g.19:51  Aktualizacja: 19.08.2021 g.19:58 Krzysztof Polasik
Poznań
Dziś Światowy Dzień Pomocy Humanitarnej. O pracy w fundacji wspierającej działania polskich misjonarzy opowiedziała na antenie Radia Poznań prezes Redemptoris Missio, Justyna Janiec-Palczewska.
Fundacja Redemptoris Missio okuliści - Fundacja Redemptoris Missio
Fot. Fundacja Redemptoris Missio

Jak przyznała, Polacy bardzo chętnie pomagają innym, niezależnie od miejsca dotkniętego kryzysem. Zwłaszcza w przypadku zbiórek dla dzieci.

Chętniej pomożemy jednej konkretnej osobie, niż na przykład wesprzemy program dożywania. Kiedy mówimy o tym, że na świecie głoduje tyle dzieci, to jakby skala nie ma już dla nas znaczenia. Natomiast kiedy powiemy, że ten chłopiec jest głodny i pokażemy jego twarz, to oczywiście działa i tak się dzieje.

Prezes Redemptoris Missio wspomniała też o poświęceniu lekarzy, którzy podejmują wolontariat w dalekich krajach. Robią to nieodpłatnie i często w ramach swoich urlopów. "Nagroda jest taka wewnętrzna, ale to także uśmiechy tych ludzi, którzy przychodzą podziękować. Czasem ktoś przyniesie jakiś owoc w podziękowaniu" – mówiła Justyna Janiec-Palczewska.

Fundacja Redemptoris Missio angażuje się w działania misjonarzy w wielu biednych krajach. Przez 11 lat dostarczała odzież i medykamenty do Afganistanu. W związku z przejęciem władzy przez talibów wsparcie musiało zostać wstrzymane.

Poniżej zapis całej rozmowy.

Roman Wawrzyniak: Czy poznaniacy, Wielkopolanie, Polacy w ogóle jako naród chętnie pomagamy innym?

Justyna Janiec-Palczewska: Bardzo chętnie. Tak wynika z naszego wieloletniego doświadczenia w Fundacji Redemptoris Missio. Zawsze, kiedy dzieje się coś ważnego, kiedy na świecie dzieją się złe rzeczy, komuś dzieje się krzywda, Polacy reagują. Pierwszym naszym odruchem jest oczywiście pomoc. Cokolwiek złego by się nie działo na świecie. My zawsze w fundacji otrzymujemy telefony od ludzi, którzy pytają, czy coś zrobimy. Czy mogą wpłacać pieniądze na konto fundacji. Czasem nawet nie dzwonią tylko po prostu te pieniądze wpłacają. Ja przez wiele lat jestem w fundacji. Jakieś kilkanaście ładnych lat. Widziałam tyle pięknych i bezinteresownych gestów ze strony ludzi. Poznaniacy nie znają przecież tych ludzi, którym pomagają, a mimo to tej pomocy chcą udzielać.

Ale to jest pewnie także usługa i pani i pani ekipy, że wypracowaliście sobie pewien rodzaj zaufania, skoro spotyka się pani z takimi gestami. Czy pomagający patrzą na to, dla kogo pomoc jest kierowana?

Oczywiście, że tak. Dla naszych darczyńców to jest bardzo ważne komu pomagają, ale myślę też jednak, że oczywiście chętniej pomagamy dzieciom, tak wynika z mojego doświadczenia, dla mnie to jest naturalne, ale poznaniacy nie przykładają wagi do tego, gdzie się dzieje komuś krzywda. To jest piękne. Gdziekolwiek na świecie to by się nie wydarzyło, oni chcą pomóc, śpieszą z pomocą i wyciągają taką pomocną dłoń do obcych dla nich ludzi.

To może nie jest za dobre pytanie, ale czy możemy rozróżnić, komu mniej, a komu chętniej pomagamy?

Myślę, że chętniej pomagamy osobom, których twarz zobaczymy. Jakoś mamy to wewnętrznie wbudowane, że chętniej pomożemy jednej konkretnej osobie, niż na przykład wesprzemy program dożywania. Kiedy mówimy o tym, że na świecie głoduje tyle dzieci, to jakby skala nie ma już dla nas znaczenia. Natomiast kiedy powiemy, że ten chłopiec jest głodny i pokażemy jego twarz, to oczywiście działa i tak się dzieje z nami jako ludźmi.

Coś w tym jest. Jak spojrzymy w oczy tego drugiego człowieka w potrzebie, to nasze serce być może inaczej zaczyna bić. Czy równie chętnie jak ludzi na świecie wspieramy naszych rodaków? W sytuacjach, które wymagają takiej pomocy?

Nie mam pojęcia. Nie wiem jak wygląda skala pomocy tutaj, ponieważ nasza fundacja pomaga polskim misjonarzom, którzy niosą pomoc na całym świecie. Ale mogę powiedzieć o tym, jak chętnie wyjeżdżają lekarze, którzy de facto w tym czasie nie pracują, wyjeżdżają w ramach własnego urlopu, jadą na koniec świata, nie wiadomo, co ich czeka i jadą po prostu leczyć ludzi.

I nie dostają za to apanażu?

Dokładnie. To są wolontariusze, za swoją pracę nie otrzymują żadnego wynagrodzenia, ale de facto nagroda jest taka wewnętrzna, ale też uśmiechy tych ludzi, którzy przychodzą podziękować. Czasem ktoś przyniesie jakiś owoc w podziękowaniu. I wszyscy mówią, że warto.

Co mówią przed wyjazdami łatwo sobie wyobrazić. Ale co mówią po powrotach ludzie wracający z wolontariatu?

Kiedy wracają mają długi okres aklimatyzacji tutaj w Polsce. Bardzo często jest tak, że ta pora roku jest inna. Z gorącej Afryki wracają na polską późnią jesień. Mówią o tym, jak „pracowali naprawdę”, że nie byli oddzieleni od pacjenta, że nie musieli wypełniać dokumentów, spełniać formalności.

Byli przy pacjencie tak naprawdę.

Tak naprawdę. Dokładnie.

I patrzyli też w oczy ludzi, którzy nie byli w stanie się często odwzajemnić za tę pomoc, ale pewnie w jakiś sposób byli wdzięczni. Fundacja, z tego co pamiętam, znana jest również z pomocy dla Afganistanu. Jak teraz sytuacja wygląda? Czy wstrzymujecie tę pomoc?

Na tą chwilę nie ma możliwości pomocy w Afganistanie. Myśmy pomagali tam jako fundacja przez 12 lat. Przesyłaliśmy tam ciepłą zimową odzież. Ta odzież była nowa. 40 ton pomocy. Oprócz tego to były środki medyczne, ale w tej chwili tej pomocy wysyłać nie możemy, nie jesteśmy w stanie. Nie wiemy, co byłoby z nią na miejscu, czy nie zostałaby skonfiskowana przez talibów. Nie zbieramy też środków póki co, ponieważ to wszystko dzieje się teraz, może się zdarzyć tak, że niemożliwe będą transfery pieniędzy między krajami.

A chodzi o to, żeby pomoc trafiła tam, gdzie ma trafić, a nie do samych talibów.

Tak.

Czy w pani posłudze jako prezes fundacji były takie momenty w historii, że przyszedł zamożny człowiek i powiedział, że chce przeznaczyć ogromną kwotę na pomoc innym?

Były. Ja to wspominam z uśmiechem. Zdarzały nam się przeróżne sytuacje, przepiękne i bardzo wzruszające. Najwyższa kwota jaka wpłynęła na konto fundacji to było bodajże 300 tysięcy złotych. Mamy też zaprzyjaźnionego księdza, która naprawdę wpłaca na fundację duże kwoty i to wzrusza. To zupełnie wzrusza. To są niesamowite sytuacje i też mówi, żeby absolutnie o tym nikomu nie mówić i nikomu nie zdradzać nazwiska, bo jego nagroda jest w niebie.

I tak pewnie największą radością są drobne gesty od tych ludzi, których nie stać, a dają ponad to, co mają. Kierunków pomocy nie brakuje, prawda?

Zgadza się. Oczywiście nie zawieszamy naszej działalności. Działamy w wielu innych miejscach. Jeśli, ktoś zechce nas wesprzeć zachęcamy do wizyty na naszej stronie www.redemptorismissio.org i obserwujcie państwo nasze działania w mediach społecznościowych.

I wcale nie trzeba od razu przesyłać 300 tysięcy złotych.

Absolutnie nie. Wystarczy 10 złotych. To już będzie dużo.

http://www.radiopoznan.fm/n/sCbgn8
KOMENTARZE 0