Środowisko związków zawodowych zorganizowało dziś pikietę solidarności z pracownikami Solarisa. Zebrani skandowali "Najpierw ludzie, potem zyski" czy "Miasto to nie firma". "Takie spotkania to dla nas sprawa fundamentalna" - mówił Wojciech Jasiński z OPZZ Konfederacja Pracy Solaris.
Jest nacisk psychologiczny wywierany przez firmę różnymi metodami. W tej chwili, kiedy strajkująca załoga widzi, że nie są osamotnieni, że wielu ludzi się interesuje, są media, prasa, że jest wsparcie z całej Polski, czy też wpłaty na naszą zrzutkę od obywateli obcych krajów, bo pojawiają się obce nazwiska, to po prostu dodaje ducha walki i rodzi poczucie pewności zwycięstwa
- mówił Wojciech Jasiński.
Solaris jest hiszpańską firmą wykonującą autobusy dla wielu polskich samorządów. Związkowcy oceniają, że nawet 90 procent zysków spółki pochodzi z zamówień publicznych w Polsce. Dziś domagali się od Rady Miasta Poznania wywarcia wpływu na zarząd Solarisa, który dotychczas nie zgodził się na realizację postulatów strajkujących.
Pracownicy spółki domagają się 800 złotych podwyżki. Dotychczas, pomimo rozmów z zarządem, nie doszło do porozumienia. Jak podkreślają związkowcy, produkcja w zasadzie została wstrzymana, a przez ostatnie trzy tygodnie jedynie wykończano prawie gotowe pojazdy. Uczestnicy strajku informują też o otrzymaniu mniejszej wypłaty za styczeń - pracodawca ma prawo nie płacić za okres protestu.