Beata bała się męża. Mężczyzna, z którym kobieta chciała sobie na nowo ułożyć życie, zeznawał dziś jako świadek w procesie domniemanego sprawcy wybuchu na poznańskim Dębcu. Ciało Beaty J. strażacy znaleźli pod gruzami kamienicy. Według prokuratury, Tomasz J. zabił żonę, zmasakrował jej zwłoki, a później, by zatrzeć ślady zabójstwa, doprowadził do wybuchu w kamienicy. Zdaniem śledczych, oskarżony był zazdrosny o nowego partnera żony. To do niego do Londynu kobieta miała lecieć w dniu wybuchu.
Mężczyzna ze łzami w oczach powiedział dziś, że Tomasz J. groził żonie, że zabierze jej to, co ma najcenniejszego. Mogło chodzić o syna. Oskarżony spowodował wypadek, w którym Kacper został ciężko ranny. Według prokuratury, Tomasz J. świadomie jechał za szybko i uderzył w drzewo.
Sąsiadka Beaty J. wezwana do sądu, dzień przed wybuchem słyszała dziwne odgłosy, wtedy nie skojarzyła, że mogą pochodzić z mieszkania kobiety:
Zdziwiłam się, że po prostu te odgłosy jakby tak dochodziły z dołu, dlatego, że myślałam, że w tym mieszkaniu nikogo nie ma. Wyszłam jeszcze na klatkę schodową sprawdzić. Moje dziecko już spało, więc telewizor i radio nie były włączone.
Sąd wezwał też na przesłuchanie kobietę, która w wybuchu straciła siostrę i mężczyznę, który razem z żoną przyjechał do kamienicy, by wyprowadzić psy Beaty. Jego żona zginęła w wybuchu, on został ciężko ranny. Mężczyzna podtrzymał zeznania złożone w śledztwie, od siebie nic nie dodał. Nie pamięta, co wydarzyło się przed drzwiami mieszkania Beaty J. Świadomość odzyskał dopiero w karetce.