Na początku września informowaliśmy, że zdesperowany tata umieścił billboard naprzeciwko mieszkania żony i córki, na którym napisano, że dziecko jest alienowane i nie widziało ojca od 12 lutego.
Ojciec przez pół roku co dwa tygodnie przyjeżdżał z Raciborza, żeby zgodnie z wyrokiem sądowym zabierać dziecko, ale matka nie ufała jego zapewnieniom, że odda Julkę i nie wydawała jej. Po naszym artykule rodzice postanowili spróbować dojść do porozumienia.
Rodzina pochodzi ze Śląska, ale po rozstaniu kobieta zamieszkała w Poznaniu. Rodzice byli w stanie się dogadać i dziecko widywało się z ojcem do lutego. Potem zapadł prawomocny wyrok sądowy regulujący wizyty. Zgodnie z nim tata mógł zabierać Julkę co dwa tygodnie na 6 dni.
Sąd zobowiązał mamę, by za każdym razem ją odbierała, ale ta, będąc w zagrożonej ciąży, nie była w stanie spełnić tego postanowienia. Nie chciała także dopuszczać nawet do krótkich wizyt bojąc się o to czy dostanie córkę z powrotem. To stanowiło główną oś niezgody rodziców.
Po naszej interwencji mama postanowiła jednak wpuścić ojca dziecka do mieszkania. Julka spędziła z tatą kilka godzin. Dziś rodzice są w trakcie rozmów, jak pokojowo umówić się na podział rodzicielskich obowiązków.
Jaką karę za to poniesie ze strony niezawisłego i wolnego sądu?