Oskarżeni składali wyjaśnienia. Twierdzili, że zawarli z prokuraturą układ.
Oskarżeni o wyłudzanie pieniędzy "na wnuczka" na zachodzie Europy mieli się do wszystkiego przyznać, a w zamian za to mieli zostać wypuszczeni z aresztu.
Adam P. opowiadał, że siedząc w warszawskim areszcie miał problem z dostaniem się do lekarza, choć miał kłopoty zdrowotne. Skarżył się na złe traktowanie.
- Zasady w więzieniu były naprawdę katastrofalne, człowiek nie ma tam żadnych praw - mówił Adam P.
On i jego brat, Arkadiusz Ł. pseudonim Hoss stwierdzili, że ich wcześniejsze przyznanie się do zarzutów wynikało tylko i wyłącznie z tego, że chcieli móc leczyć się na wolności. Tymczasem obrona składa wnioski w sprawie kolejnych dowodów. Jednym z nich ma być ekspertyza biegłego w prawie niemieckim.
- To jest bardzo ważna rzecz, czy podsłuchy w Niemczech były dokonane zgodnie z prawem niemieckim - mówi mecenas Paweł Sołtysiak.
Ten wniosek jednak sąd odrzucił. Na rozprawę przyszła rodzina oskarżonych, ale policja nie dopuściła do bliższego kontaktu.
- Czuję się jak więzień polityczny - mówił przed sądem Arkadiusz Ł.
Kolejną rozprawę zaplanowano na kwiecień.