Mężczyzna miał zaatakować dwulatkę, bo wpadł w furię po przegranej w grze komputerowej.
O zabójstwo dziewczynki prokuratura oskarżyła jej ojczyma i matkę, która w śledztwie pogrążyła mężczyznę, a później się z tego wycofała. Oboje nie przyznali się do winy.
Andżelika B i Szymon B. wychowywali trójkę dzieci kobiety z pierwszego związku. Oskarżony miał się nad nimi znęcać, szczególnie nad dwuletnią Lilianą. W marcu ubiegłego roku chwycił przechodzącą dziewczynkę.
- Obrócił tyłem do siebie i popchnął z dużą siłą powodując upadek i bezwładne uderzenie dziecka w metalową futrynę drzwiową. Nie udzielił dziecku żadnej pomocy - mówi prokurator Bartłomiej Urban.
W winę mężczyzny nie wierzy jego brat.
- Byłem świadkiem, jak mój brat tę dziewczynkę trzymał na rękach, uczył ją mówić, pisać. To był normalny dom. Na pewno nie byłby w stanie uderzyć dziecka, tym bardziej zrobić coś mu zrobić - dodaje mężczyzna.
Według prokuratora, oskarżony godził się z tym, że dziewczynka może umrzeć. Matka dziewczynki miała być świadkiem tragicznych wydarzeń i nic nie zrobiła, dlatego także jest oskarżona o zabójstwo.
- Aprobowała przestępcze działania męża, a w kolejnych dniach - mimo pogarszającego się stanu zdrowia dziecka - nie udzieliła mu żadnej pomocy - twierdzi prokurator.
W śledztwie kobieta pogrążyła męża. Dokładnie opisała, co się wydarzyło. Później się z tego wycofała.
- To były tylko oskarżenia, które zostały wycofane. Jaka prawda wyjdzie, tego nikt nie wie - komentuje brat oskarżonego.
Obojgu grozi dożywocie.