„Wysokie Obcasy" napisały przedwczoraj z dumą, że „Kiedy Czarnek i Morawiecki ją atakują, prof. Engelking odbiera dwa doktoraty honorowe". Okazuje się, że jeden w Tel Awiwie, a drugi w Jerozolimie. Należy chyba podziękować za tę bezkrytyczną szczerość i wskazanie komu na rękę są publikacje i opinie badacza Holokaustu, prof. Barbary Engelking.
Naukowczyni zasłynęła bowiem swojego czasu stwierdzeniem, że dla Polaków śmierć była jedynie „kwestią biologiczną", a dla Żydów to była tragedia. Ponadto prof. Engelking razem z profesorem Grabowskim w publikacji pt. „Dalej jest noc" opisali osobę Edwarda Malinowskiego, który ratował Żydów, jako szmalcownika. Zrobili z niego współwinnego „śmierci kilkudziesięciu Żydów, którzy ukrywali się w lesie i zostali wydani Niemcom". Zastanówmy się czy może być coś bardziej kompromitującego dla „Badacza Holocaustu" od pomylenia zbawcy z katem?
Ratowanie Żydów w Polsce podczas II wojny światowej było karane śmiercią nie tylko osobistą, ale także często egzekucją rodziny i sąsiadów. Jednak to, jak już wiemy od prof. Engelking, nie było dla Polaków żadną tragedią tylko kwestią biologiczną - niższe formy biologiczne już tak mają. Doprawdy dziękuję pani profesor za ten pokaz rażącej ksenofobii i rasizmu. Jednak pomimo najostrzejszych przepisów wprowadzonych przez niemieckich okupantów, nadal w Polsce znajdowało się wielu ludzi, którzy ryzykując życie swoje i życie swoich najbliższych, ratowali Żydów przed niemiecką machiną zagłady. Czasem zadaję sobie pytanie ile trzeba było mieć wówczas w sobie odwagi żeby to zrobić i czy stać by mnie było na takie poświęcenie? Jednak Edward Malinowski, sołtys Malinowa, tę odwagę w sobie znalazł. Pomógł ściganym przez Niemców Żydom, tylko po to, aby prof. Engelking i prof. Grabowski po latach opisali go jako szmalcownika i jeszcze na dodatek złodzieja. Po II wojnie światowej Edward Malinowski został co prawda na skutek donosu sąsiedzkiego aresztowany przez UB i oskarżony o zabójstwo Żydów, ale po procesie, w którym zeznawali m.in. ukrywani przez niego Żydzi, został uniewinniony od stawianych mu zarzutów. „Badacze Holokaustu" pominęli te fakty i zmanipulowali całą historię. Polski sąd stwierdził, że co prawda badacze podali nieprawdę, ale że zrobili to w ramach badań naukowych, więc nie muszą za kłamstwo przepraszać – genialne podsumowanie poziomu naszego sądownictwa. Swoją drogą ciekawe czy gdyby badacze naukowi określili niesłusznie sędziego np. współpracownikiem KGB i ogłosili to światu, też uznałby to za wolność badań naukowych. W ślad za sądem usłużne media, określane chyba dla żartu „wolnymi", chwalą prof. Engelking za tytuły jakie otrzyma z izraelskich uczelni. Co z prawdą o Edwardzie Malinowskim, który ratował wielu Żydów przed Niemcami i został niesłusznie przez „badaczy" opisany jako szmalcownik? Ona już jest nieważna – liczy się tytuł i profity.
Na medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata widnieje napis zaczerpnięty z Talmudu: „Kto ratuje jedno życie – ratuje cały świat". Edward Malinowski uratował wiele żyć. Mimo to został zmieszany z błotem przez niekompetentnych naukowców, co zostało zignorowane przez posłuszny sąd i posłusznych dziennikarzy, którzy są gotowi rozgrzeszyć każde kłamstwo w oczekiwaniu na zagraniczne tytuły i korzyści. Zaryzykuję stwierdzenie, że dla takich „naukowców" prawda stała się nieważna – liczy się doktorat Honoris Causa z Tel Awiwu i Jerozolimy. Gratuluję otrzymania obu tytułów w takich okolicznościach.