NA ANTENIE: PIERWSZA PLANETA OD SŁOŃCA
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Prof. Krasnodębski o rezolucji UE ws. wolności LGBT: "Akt polityczny napisany przez radykalnych posłów"

Publikacja: 11.03.2021 g.20:22  Aktualizacja: 12.03.2021 g.10:17
Świat
Gościem Romana Wawrzyniaka był europoseł Prawa i Sprawiedliwości z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, socjolog, filozof społeczny i publicysta, profesor Zdzisław Krasnodębski.
Zdzisław Krasnodębski - FB: Zdzisław Krasnodębski
Fot. (FB: Zdzisław Krasnodębski)

Roman Wawrzyniak: Dlaczego Unia Europejska chce dzielić ludzi według preferencji seksualnych i tworzyć dla wybrańców jakąś strefę wolności?

Zdzisław Krasnodębski: Jeszcze nie Unia Europejska. Jest to rezolucja Parlamentu Europejskiego. Unia, jak wiadomo, nie jest tylko parlamentem. Nawet ten parlament nie ma pewnych cech parlamentu, na przykład inicjatywy ustawodawczej, więc jest to rezolucja niezobowiązująca do niczego - nie jest to akt prawny. Chociaż pani wiceprzewodnicząca Jourová powiedziała, że podpisuje się pod intencjami tej rezolucji, że będzie dbała jako komisarz i wiceprzewodnicząca komisji, żeby postulaty tam zawarte zostały spełnione i teraz jest pytanie, co ten dokument ma przedstawiać, bo są tam rzeczywiście dziwne zapisy. Jeżeli chce powiedzieć coś takiego, że na terenie Unii nikt nie powinien być prześladowany ze względu na swoje upodobania erotyczne czy seksualne, to chyba w zasadzie powinniśmy się z tym zgodzić wszyscy. Nie ma tu żadnej wątpliwości. Tylko pytanie, po co ta rezolucja?

Sam tytuł jest prowokujący – „strefa wolności dla LGBT” – to już dzieli ludzi.

Wiemy, że są takie części świata, w których za homoseksualizm grozi kara śmierci; z którymi to państwami inne tolerancyjne kraje europejskie utrzymują dobre kontakty handlowe i polityczne. Jeżeli to znaczy potępiamy akty przemocy i nie zgadzamy się na penalizację upodobań seksualnych, ale przecież stawiamy też pewne granice. Jak wiadomo, granicą uznawaną nawet przez najbardziej postępowych posłów, jest pedofilia, chociaż w latach 70. było inaczej. Odbywały się kongresy, na których wzywano do „zniesienia tego tabu”. Kiedyś przewodniczący frakcji Zielonych, Daniel Cohn-Bendit, chwalił się w swojej młodości w występach publicznych aktami pedofilskimi.

Pamiętamy też o doświadczeniach w Berlinie z minionych lat. To wszystko głośne sprawy.

Jak tylko chciałbym powiedzieć, że jest jakieś tabu, tylko pytanie: dlaczego akurat w tym miejscu? Były to inne czasy. Uznajemy, że jakieś praktyki wykluczamy, ale oczywiście autorzy tej rezolucji, mieli coś innego na myśli. Głównie chodziło o potępienie Polski. Znaleźli się w niej przecież też polscy posłowie. I bardzo charakterystyczne, że był tam pan poseł Andrzej Halicki, a inni posłowie z grupy chrześcijańsko-demokratycznej nie kwapili się jakoś w pisaniu tego kuriozalnego dokumentu, chociaż pewnie go poparli.

Chciałbym zapytać o te personalia z dokumentu. Czy w jakimś innym europejskim kraju niż Polska, zadeklarowany homoseksualista może połamać szczękę swojej matce i zamiast iść do więzienia, zostać później europosłem? Teraz w Brukseli bierze on udział w tym ataku na własną ojczyznę.

Ja tej sprawy nie znam. Tylko z mediów. Nie wiem, na ile to odpowiada faktom i tak dalej. To też pokazuje, jak się bardzo mierzy różnymi miarami. Ponieważ mamy różne czyny, różne osoby, jednym bardzo dużo wolno, innym nie wolno niczego. Albo niewiele. My przecież potępiamy też przemoc wobec heteronormatywnym, binarnym, zupełnie tradycyjnym mężczyznom. W tej chwili lewica plus nasza opozycja uczyniły z praw nielicznej grupy ludzi mających jakieś kłopoty ze swoją tożsamością seksualną, jakiś obecny proletariat, podmiot rewolucji, grupę najbardziej prześladowaną. Przecież nic takiego nie ma miejsca. Co więcej, Pan podaje przykład, którego ja nie jestem w stanie zweryfikować, przykład, że agresja występuje też po drugiej stronie. Ja uważam, że agresywny jest taki bardzo śmieszny zapis, że mamy się cieszyć swobodą okazywania swoich cech płciowych w miejscach publicznych. Nie bardzo chciałbym, że ktoś swoje cechy płciowe okazywał publicznie. Bo to też rodzaj przemocy. Pytanie, co autorzy mieli na myśli pisząc „cechy płciowe”?

Za co unijni urzędnicy i dyplomaci biorą pieniądze, skoro do rezolucji wpisują takie kłamstwa, typu, że sto województw, powiatów i gmin w Polsce, przyjęło rezolucje o rzekomych strefach wolnych od LGBT w Polsce. Co wiemy, że jest kłamstwem i zostało oparte na działaniach para-artystycznych aktywisty LGBT?

Ja muszę wziąć w obronę urzędników unijnych. Urzędnicy, nawet niektórzy komisarze, chociaż nie wszyscy, trzymają się jakiejś racjonalności. Ja zwracałem uwagę, sam biorę udział w działaniach legislacyjnych i często pytam. Ten dokument nie jest wytworem urzędników. Urzędnicy może dopisywali te preambuły czy tak zwane odwołania. To jest akt polityczny. Napisanych przez radykalnych posłów z radykalnymi doradcami. Oczywiście uzgodniony. To nie jest dokument prawny, wiążący, w którym pewne reguły merytoryczne obowiązują. Ci urzędnicy jednak się starają być urzędnikami.

Ale do czego ma to prowadzić? Czy doprowadzi do powiązania mechanizmu uznania strefy wolności LGBT na przykład od wypłaty unijnych środków, czyli mechanizmu praworządności?

Dochodzimy rzeczywiście do poważnej rzeczy. Te różne rzeczy, zapisy, są pewnego rodzaju „folklorem politycznym”, którego mamy też dużo w polskim życiu politycznym. Natomiast to jest tak, że problemem jest rozszerzająca się interpretacja praw człowieka, która pozwala Komisji Europejskiej rozszerzać swoje uprawnienia i co więcej używać tego, wtedy już w odwołaniu się do prawa i w jakimś sensie interpretowanego w świetle praw człowieka. I wtedy rzeczywiście pojawia się możliwość daleko idącej ingerencji i unifikacji. Tak naprawdę ta rezolucja to jest coś takiego, że niby tylko wywarcie nacisku i stworzenie atmosfery, ale jest dążenie, żeby narzucić pewnego typu regulacje dotyczące tej sfery wszystkim krajom członkowskim.

Chociaż traktaty na to nie pozwalają?

Tak. Wspólnota nie ma kompetencji do definicji rodziny i tak dalej. Nasza konstytucja, chociaż teraz nikt już na nią się nie powołuje w tej debacie, bo można powiedzieć, że cóż, jest to wzywanie do łamania w Polsce konstytucji. I to jest niebezpieczne, ponieważ Ursula von der Leyen zapowiedziała, że ona chce doprowadzić do tego, powołując się na zasadę wspólnego rynku, możliwości poruszania się swobodnego po Unii wszystkich obywateli, do tego, że jeżeli ktoś zawarł małżeństwo w jednym kraju, to owo małżeństwo powinno obowiązywać w innym kraju, co by znaczyło, że my musimy też to uznawać. Ale to dotyczy też innych spraw. Myślę, że problem eutanazji będzie również tego dotyczył. Chodzi o to, że pewne rozwiązania, które gdzieś przyjęto, obowiązujące w Niemczech, Francji czy Holandii, narzucić innym i żeby to było jednolite prawo. Oczywiście to jest związane z centralizacją i dążeniem do tego, żeby to było unitarne państwo - Unia Europejska. Zarządzana nie wiadomo za bardzo przez kogo, bo przecież nie Ursula von der Leyen jest tu najbardziej wpływową osobą w UE. I Polska, która jest dużym krajem katolickim, który przeciwstawia się tej ideologii, w pewnym sensie można powiedzieć, dostarczyła pretekstu do tych działań.

Jak Pan się czuł słuchając innego europarlamentarzysty z Wielkopolski, spadkobiercy PZPR, byłego premiera Leszka Millera, który mówił w trakcie owej dyskusji o autorytarnych zapędach władzy i prosząc o skuteczne środki zaradcze wobec własnego kraju?

Słyszałem też byłego ministra spraw zagranicznych z rządu Prawa i Sprawiedliwości, który mówił o „goebbelsowskich” mediach. Część tych wypowiedzi jest żenująca. Jak to mówię – folklor polityczny. Druga część to jest jednak coś zupełnie niedopuszczalnego i ja naprawdę się dzisiaj dziwię i nie mogę tego zrozumieć, ale znamy takie przykłady z historii.

A co myśli Pan o debacie w Brukseli pod hasłem „Rządowe próby uciszania wolnych mediów w Polsce, na Węgrzech i w Słowenii”? Dlaczego te kraje znowu wzięto na tapetę?

To jest znowu ciekawe. Bo atakowała nas lewica, która skądinąd jest za płaceniem podatków przez korporacje międzynarodowe. Historia jest znana. Jesteśmy państwem „reakcyjnym, autorytarnym”. Teraz dorzucą tylko Słowenię, pewnie jakieś inne kraje. Oczywiście jest to kolejny pretekst do uderzenia w nas. Przy czym muszę powiedzieć, że dzisiaj zajrzałem do polskiej prasy i zobaczyłem okładkę jednego z dzienników, wydawanego przez znany koncern niemiecko-szwajcarski, co potwierdziło moje przypuszczenie, że to nawet nie jest gazeta, która zwalcza rząd konserwatywny w Polsce, nie, to jest gazeta, która zwalcza państwowość polską. Uważam, że część, tak jak posłowie polscy, tak i media zwalczają państwowość polską. I to musimy sobie uświadomić. Nie ten czy inny rząd o tym i innym zabarwieniu ideologicznym.

https://www.radiopoznan.fm/n/QDh0Iw
KOMENTARZE 1
W G
Wredny 12.03.2021 godz. 09:35
Panie Krasnodębski, jest Pan mądrym człowiekiem, więc proszę nie oszukiwać siebie i innych, bo to nie jest dobre. Skoro przewodnicząca PE, która została wybrana z woli PE jest za promocją dewiantów i dewiacji seksualnej, to jasnym jest, że decyzyjna większość UE jest za dewiantami z LGBT. Ludzie normalni czyli tacy, którzy nie stoją w sprzeczności z ludzką naturą i jej naturalnym rozwojem (a nie upadkiem jak Pan czy ja) są dzisiaj w mniejszości. Czy powinniśmy wystąpić z UE, nie wiem, ale myślę, że jest to temat do poważnych rozważań puki jeszcze jest czas na ratowanie kraju i społeczeństwa od zła z zewnątrz zanim mu ulegnie, a to jest nieuniknione jak pozostaniemy pod rządami PE!
Lewicowe rządy PE już od kilkudziesięciu lat skutecznie niszczą państwa członkowskie stojące w opozycji do lewackich skłonności rządów UE. Zniszczyły już znacznie większe i silniejsze kraje niż Polska, tak było swego czasu z Hiszpanią, Włochami czy Irlandią, gdzie chrześcijańskie wartości zamieniono na multi-kulti, aborcje i promocje wszelkiego rodzaju dewiacji seksualnych. Do zniszczonych państw nie dawno dołączyła Grecja, którą najpierw zniszczono gospodarczo a później kupiono w zamian za propagowanie zła.
Ale mówienie, że odpowiedzialna za upadek społeczeństwa jest UE to za dużo powiedziane, bo za UE kryje się znacznie silniejszy i groźniejszy przeciwnik, a politycy PE są tylko wykonawcami znacznie szerszego planu wąskiej grupy najbogatszych szaleńców tego świata. Z kolei oni również są sterowani siłami zewnętrznymi, jednak tutaj już wchodzimy w moce nie z tej ziemi i zarazem dochodzimy do sedna problemu, czyli walki dobra ze złem a dokładniej Boga z Szatanem. Dlatego właśnie ta walka, tutaj na ziemi przejawia się w ten a nie inny sposób, czyli walką chrześcijaństwa i jego wartościami z wszelkiego rodzaju dewiacjami seksualnymi, czyli niszczącymi ludzkość wartościami szatańskimi.
Kto wygra? Oczywiście dobro, a Bóg posłuży się złem do jego samounicestwienia. Żeby jednak tak się stało, najpierw zło musi urosnąć w siłę i rozpanoszyć się, co właśnie się dzieje. Wtedy obróci się samo przeciwko sobie i to ma sens, bo jak ktoś pomyśli rozsądnie to szybko dojdzie do wniosku, że dewianci seksualni nie mają możliwości zachowania ciągłości potomstwa. Stąd walka o adopcje dzieci, ale nawet wtedy w dłuższej perspektywie ludzie o skrzywionej orientacji przez swoich wychowanków również skazani będą na samounicestwienie jeżeli im ulegną. Zło nie przetrwa, to pewne. Jednak pewna nie jest przyszłość Polski, bo to od nas samych będzie zależało czy Polska przetrwa podczas ostatecznej rozgrywki dobra ze złem. Jednak wiem, że Polska może liczyć na przychylność Matki Bożej, którą dawno temu obraliśmy sobie na królową Polski. Jednak ważne żebyśmy przy Niej trwali.
Dla nas ludzi żyjących w zgodzie z Bożymi wartościami najważniejsze jest teraz nie uleganie dewiantom i dewiacjom. Trwanie przy Bogu bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i bezustanna wiara, bo tylko z Bożą pomocą możemy pokonać Szatana. Sami jesteśmy za mali i za słabi.