NA ANTENIE: Muzyczny Merkury
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

Nie ma usprawiedliwienia dla aborcji - przekonuje ks. Paweł Bortkiewicz

Publikacja: 24.02.2021 g.21:04  Aktualizacja: 24.02.2021 g.21:33
Wielkopolska
Gościem Romana Wawrzyniaka był teolog i moralista, ksiądz profesor Paweł Bortkiewicz.
Ks. prof. P. Bortkiewicz  - Screen Telewizja Trwam
Archiwum. / Fot. Screen Telewizja Trwam

Roman Wawrzyniak: Jest nowe oświadczenie tzw. „zwykłych księży” w sprawie aborcji eugenicznej. Nie potępiają wprost zabijania chorych dzieci. Czy są jeszcze w Kościele katolickim? To pytanie do naszego gościa. Ale najpierw zacznę od podstawowego pytania. Jakie jest stanowisko Kościoła wobec aborcji?

Ks. Paweł Bortkiewicz: To nauczanie jest wypowiadane przez między innymi ostatnich papieży. Mam na myśli pontyfikaty Pawła VI, świętego Jana Pawła II, zwłaszcza jego encyklika „Evangelium Vitae” i nauczanie wcześniej Soboru Watykańskiego II i katechizmu kościoła. Krótko mówiąc, jest to nauczanie zapisane w dokumentach wysokiej rangi, wypowiadane z powagi urzędu nauczycielskiego Kościoła, a nauczanie to brzmi, że aborcja jest czynem wewnętrznie złym. To jest takie krótkie określenie. Ono ma też swój odpowiednik łaciński, a więc „intrinsece malum”. Czyn wewnętrznie zły, czyli taki, którego nie da się usprawiedliwić żadnym faktem zewnętrznym: ani okolicznościami społecznymi, ani eugenicznymi, ani medycznymi, ani problemem gwałtu, ani żadnymi innymi. Jest to czyn, który jest zawsze jednoznacznie i obiektywnie złym, dlatego, że jest to zabójstwo człowieka niewinnego, którego nie da się usprawiedliwić.

A kiedy mamy do czynienia z człowiekiem?

Z człowiekiem mamy do czynienia, jak pokazuje to zarówno biologia, genetyka, jak i pewna tradycja filozoficzna, od momentu zapłodnienia, połączenia materiału genetycznego rozrodczego mężczyzny i kobiety.

Ksiądz profesor wybaczy, że ja takie fundamentalne pytania stawiam, ale jak się okazuje, w dyskusji w przestrzeni publicznej, te odpowiedzi wcale nie są takie jednoznaczne. Czy tak zwani „zwykli księża”, nie potępiając czynu zabijania chorych dzieci, pozostają w Kościele katolickim?

Najpierw skomentuję kwestię tej oczywistości. Dla wielu faktycznie nie jest to oczywiste, z tego względu, że dokonuje się jakieś dziwne rozróżnienie, między potencjalnym człowiekiem, istotą ludzką, a już spełnionym, zaktualizowanym człowiekiem. Trwają na ten temat ogromne debaty filozoficzne, które właśnie próbują rozdzielać i zdywersyfikować człowieczeństwo, co jest po prostu bezpodstawne. Dlatego, że każda ma charakter arbitralny. Nie chcę się tu oczywiście rozwodzić, ale podam jeden przykład, trochę go zbanalizuję – wielu zwolenników owego rozróżnienia twierdzi, że człowiekiem stajemy się dopiero w momencie uzyskania świadomości. Jeżeli człowiek nie ma świadomości nie jest człowiekiem. Pytanie proste i zarazem banalne: czy jeżeli śpię i nie mam świadomości, jestem człowiekiem czy nie? Polemizujący mogą powiedzieć „no tak, ale stwierdzę, że się obudzę po dwóch czy pięciu godzinach i wtedy uzyskam świadomość”. Ale płód się urodzi i zyska świadomość powiedzmy po pięciu miesiącach. Jakie kryterium ma być tutaj decydujące? To jest bardzo subiektywne i bardzo arbitralne podawanie urojonych, przepraszam za określenie, kryteriów. Przechodząc do drugiej części pytania: bardzo bym się bronił przed taką definitywną oceną. Nie tylko dlatego, że część spośród tych sygnatariuszy, to są moi koledzy, ludzie, których znam i cenię z wielu innych powodów. Próbuję też zrozumieć stanowisko, które oni wyrażają, próbuję ich zrozumieć na tej zasadzie, że można je odczytać, jako próbę szerokiego spojrzenia nie tylko prawnego i legalistycznego, na problem ochrony ludzkiego życia. I zgadzałbym się z tym, że wymagana jest tutaj kompleksowa, edukacyjna, formacyjna, prewencyjna opieka i wszelkie tego typu działania, gdyby nie to, że prawo jest fundamentalną ochroną i ma stanowić o fundamentalnej ochronie ludzkiego życia. I tutaj chyba po prostu trudno jest mi przyjąć to stanowisko. Czy oni zostają w Kościele katolickim? Chyba oni sami muszą sobie na to pytanie odpowiedzieć. Nie chcę tutaj wyrokować. Nie jestem do tego kompetentny. Ale powiem tak: są to poglądy, które niewątpliwie kolidują z nauczaniem Kościoła katolickiego.

To jest i tak mocne zdanie. Tak zwani „zwykli księża” uznają, że dopiero po spełnieniu pełnego wsparcia dla kobiet, można zachęcać, a nie zmuszać prawem do rodzenia chorych dzieci. Ja chciałbym zapytać kto i według jakich kryteriów ma określać, czy to wsparcie jest już teraz właściwe i takie jakie ma być.

Znowu wchodzimy tutaj w sferę obiektywizmu i arbitralności. Chcę też podkreślić, że to wsparcie jest podejmowane, może w sposób niewystarczający, ale właśnie zawsze będzie się pojawiało pytanie, czy ono jest wystarczające. Trwają prace rządowe nad ulepszeniem ustawy z 2016 roku za życiem, która dotyczyła pomocy rodzinom z dziećmi niepełnosprawnymi. W tej chwili jest przewidywany bardzo mocny passus dotyczący hospicjów perinatalnych i pomocy z tym związanej. A więc ta pomoc z jednej strony jest. Tylko to sformułowanie, że po spełnieniu pewnych warunków, można prawem przymuszać do rodzenia dzieci, jest stwierdzeniem powiedziałbym wysoce demagogicznym. Kwestia rodzenia dziecka i prawa, które broni życia poczętego, to nie jest przymuszanie do rodzenia, to jest kwestia prawa do ochrony życia, przysługującego człowiekowi jako pierwsze i najważniejsze z ludzkich praw.

Czym ma się różnić ratowanie dziecka, które na przykład po narodzeniu zapada na ciężką chorobę a odmowa ratowania tego dziecka i leczenia, kiedy stwierdzimy tę chorobę w łonie matki prawda?

Tak, oczywiście, tutaj po prostu będziemy kręcić się wokół własnego ogona i będziemy mnożyć pytania zamiast szukać odpowiedzi. Prawo stanowione, które powinno w tym względzie obowiązywać i wyrastać w sposób bezpośredni z prawa naturalnego, które mówi, że dobro należy czynić a zła unikać.

Czy prawo powinno jednak regulować kwestie etyczne? Gdyby nie, to dziś mielibyśmy na przykład niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych.

Oczywiście. Prawo jest pewną formą nie tylko dyscyplinowania, ale też formowania ludzkiego życia i to zarówno w wymiarze indywidualnym, jego sumienia, ale też w wymiarze społecznym. Ma charakter przede wszystkim pedagogiczny. Ale ta pedagogia nie może być pedagogią tylko i wyłącznie łagodnej perswazji, musi być pedagogią, która stosuje pewne środki wskazujące na konkretny kierunek działań.

Chciałbym jeszcze zapytać o coś innego – o przyznawane przez liberalno-lewicowe samorządy pieniądze na procedurę in vitro. Co w tej metodzie, nazywanej - w mojej ocenie kłamliwie - leczeniem niepłodności, jest nieetycznego?

Zgadzam się, że nazwa jest po prostu delikatnie mówiąc myląca, żeby nie powiedzieć, że zakłamana. Para, która przychodzi do kliniki in vitro wychodzi z niej tak samo niepłodna. To jest jedna rzecz. Problemy etyczne są tutaj przede wszystkim dwa: to, co Kościół nazywa mianem eliminacji zarodków nadliczbowych, a więc jest to działanie abortywne, ponieważ na kilka zapłodnionych zarodków, jeden czy dwa zostają implantowane i mają szansę urodzenia. Pozostałe albo są przeznaczane dla celów eksperymentalnych, albo są po prostu w dłuższej fazie niszczone. Sprawa druga: mamy do czynienia z metodą, która naprawdę jest techniką sztucznej reprodukcji, i zwracałbym szczególną uwagę na to słowo „reprodukcja”. Człowiek jest tutaj traktowany jako produkt, a więc jest instrumentalizowany. Sam moment zaistnienia człowieka jest momentem godzącym w jego godność i podmiotowość. I to jest element, który oczywiście może emocjonalnie nie wzbudza odpowiednich reperkusji, ale jeśli się nad nim nie zastanowimy, to jest to element kluczowy i fundamentalny. To jest kwestia czy zgadzamy się na instrumentalizację człowieka czy od momentu jego zaistnienia traktujemy go w sposób podmiotowy, godnościowy, osobowy.

https://www.radiopoznan.fm/n/Qm0X2P
KOMENTARZE 0