Chociaż oboje są już po sześćdziesiątce, chcą na czarnym lądzie służyć mieszkańcom swoimi umiejętnościami i świadczyć o Bogu.
Pomysł wybrania się na misję do Kamerunu otoczenie państwa Stelmaszyków przyjęło bez entuzjazmu. Jak mówi pan Władysław, koledzy dorosłego już syna, którzy bywali w Świecie mówili: "wybijcie to rodzicom z głowy, oni nie wiedzą, co robią. Tam jest niebezpiecznie, jadą na śmierć".
Pan Władysław uczył fizyki w liceum, ale z zamiłowania także jest cieślą. Jego żona pani Elżbieta uczyła historii w podstawówce. Na misji chce pomagać tamtejszym polskim siostrom zakonnym w prowadzeniu kuchni, w opiece nad dziećmi czy pomocy w punkcie medycznym.
Krzyże misyjne w katedrze nałożył małżonkom abp Wojciech Polak prymas Polski.
Jadą na misję podziękować Bogu za to, co stało się w ich życiu i tym życiem służyć. Jadą do Kamerunu do diecezji Dume do takiego miejsca, gdzie proboszczem jest polski ksiądz z naszej archidiecezji gnieźnieńskiej.
Państwo Stelmaszyk będą w Afryce wolontariuszami przez pół roku i będą tam utrzymywać się z własnej emerytury. Wylatują do Afryki w przyszłym tygodniu.