Kupcy z Rynku Jeżyckiego boją się zamknięcia targowiska

Miesięczny czynsz wzrósł średnio o 250 złotych. Właściciele straganów uważają, że koszty, jakimi ich obciążono, są zbyt wysokie. Nie wiem skąd taka podwyżka - mówi Janusz Mazurek, sprzedawca owoców.

Podwyżki są horrendalne, mam stragan na 8 metrów. Wychodzi mi miesięcznie ponad 470 złotych. W skali roku to jest ponad 5 tysięcy złotych. Musiałbym wyprodukować jakieś 50 metrów sześciennych śmieci, aby to było adekwatne do tej ceny.

Kupcy z Jeżyc wynajęli adwokata, żeby negocjować z właścicielem rynku, miejską spółką Targowiska, ale prawnik ostatecznie uznał, że sprzedawcy muszą zgodzić się na podwyżki. Spółka miała zagrozić, że rynek zostanie zamknięty, jeśli wystawcy nie zapłacą wyższego czynszu.

Nie możemy płacić za śmieci naszych kontrahentów - tłumaczy prezes Targowisk, Iwona Rafińska.

Część kontrahentów płaci już te opłaty w związku z tym, nie możemy zamknąć targowiska. Oczywiście ci kontrahenci, którzy nie będą regulować płatności, to po dwóch miesiącach spółka takiemu kontrahentowi po prostu wypowiada umowę. My nie możemy jako zarządca płacić za śmieci naszych kontrahentów. To by zrujnowało spółkę.

Targowiska rozmiar podwyżek tłumaczą sytuacją na światowym rynku, w tym spadkiem wartości makulatury i kosztami jej utylizacji. W celu obniżenia opłat wprowadzono czynsz zmienny - jeśli liczba śmieci będzie mniejsza, firma wywozowa podstawi mniej kontenerów, a koszty będą mniejsze.

Właściciele straganów zwracają też uwagę, że sprzedawcy towarów nie spożywczych, którzy zużywają mniej opakowań, płacą prawie tak dużo, co stragany z owocami. Dlatego przygotowują propozycję podziału stanowisk na spożywcze i przemysłowe, dzięki czemu podział kosztów będzie bardziej proporcjonalny. Prezes Iwona Rafińska zapewniła nas, że wie o tym pomyśle i jest gotowa go rozważyć.