W książce pt. "Bądź młodsza za rok" Chris Crowley i dr Henry Lodge napisali, że "dolegliwości i pogorszenie się formy fizycznej nie są normalną konsekwencją wieku. Są skandalem. Skandalem, do którego się przyzwyczailiśmy, ponieważ ustawiamy sobie poprzeczkę tak nieprzyzwoicie nisko. (...)Po 40 czy 50-tce organizm przełącza się na tryb domyślnego rozpadu, w którym fala przypływu młodości kończy się definitywnie. Nie ma już sygnałów wzrostu, ciało i mózg powoli więdną i wtedy się starzejesz. Może nam się to nie podobać, ale nic na to nie poradzimy. To, co możemy zrobić z przedziwną łatwością - to zlekceważyć sygnały obumierania, popłynąć pod prąd i zmienić rozpad w proces wzrostu.
Jak to zrobić? Na pierwszym miejscu są ćwiczenia, tylko jak ćwiczyć by nie zrobić sobie krzywdy? Wiadomo, że nawet w młodym wieku uprawianie sportu wiąże się ze stopniowym rozkręcaniem organizmu. A zwłaszcza po 50-tce. Wielu starszych ludzi mówi, że co jak tam będę biegał i ćwiczył skoro bolą mnie stawy? Czy rzeczywiście sytuacja jest tak beznadziejna? W naszym studiu profesor Łucja Pilaczyńska - Szcześniak z Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu.
"W Środku Dnia" początek o 12.15. Telefon do studia: 618 654 654.