Zamiast przyciętych trawników, część bulwarów miałaby porastać dzika roślinność. Koalicja ZaZieleń do dziś utrzymuje, że taka filozofia miałaby pozytywny wpływ na niwelowanie skutków suszy oraz rozwój bioróżnorodności i bezskutecznie stara się przekonać Zarząd Zieleni Miejskiej. Jak mówi Małgorzata Sobieszczyk z ZZM-u, to rozwiązanie droższe i gorsze dla alergików.
Utrzymanie łąki kwietnej w takim stanie, jak oczekiwaliby wszyscy wiąże się z odchwaszczaniem. Mamy też sygnały, bardzo męczą się w Poznaniu alergicy. Pyłki unoszą się i alergicy bardzo cierpią. Z naszego punktu widzenia ogrodniczego niekoszona trawa to jest osłabienie kondycji tego trawnika. Takie postępowanie w dłuższym okresie doprowadza do jego degradacji, a nawet zniszczenia.
Jak dodaje Małgorzata Sobieszczyk, na łąkach kwietnych nie da się także zaoszczędzić. Koszenie raz w sezonie jest porównywalnie kosztowo z regularnym. Więcej płaci się wtedy za wywóz pokosu i grabienie. W Poznaniu są jednak miejsca, w które kosiarki ZZM-u nie ingerują. To Szachty, Forty, część Cytadeli czy Parku Jana Pawła II.