NA ANTENIE: FLYING IN A BLUE DREAM/JOE SATRIANI
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

Thy Worshiper, Klechdy

Publikacja: 14.11.2017 g.17:07  Aktualizacja: 14.11.2017 g.20:57
Poznań
Recenzja Jakuba Kozłowskiego.
thy-worshiper-klechdy-front
/ Fot.

Niezwykła to płyta, trudna do sklasyfikowania i muzycznie nieoczywista. Pod względem stylistyki nadal możemy mówić w przypadku Thy Worshiper o metalu – tyle, że już wyłącznie o jego bardzo odległych pograniczach - pozostał nam w zasadzie jedynie metalowy szkielet. 

Twórczości zespołu wyjątkowego charakteru nadają nie ciężkie riffy, a elementy muzyki liturgicznej, ludowej oraz cały kulturowy folklor z nią związany. Najlepszym przykładem może być tu utwór „Marzanna”, który ociera się o ludyczne wierzenia w warstwie tekstowej czy mój faworyt: „Wiła” – pięknie zaśpiewany przez Annę Malarz, która zresztą po opublikowaniu albumu z zespołu odeszła. Jest to niewątpliwie wielka strata dla formacji, ponieważ jej wokale stanowią zdecydowanie jeden z największych atutów całego albumu. 

Kolejnym są ciekawe linie melodyczne, wymagające od słuchacza co prawda skupienia i wytrwałości, ale satysfakcjonujące, gdy poświęci się im odpowiednią ilość czasu. Sprawa ma się nieco gorzej w przypadku fragmentów „wyryczanych” przez Marcina Gąsiorowskiego. W jego wykonaniu elementy o zabarwieniu bardziej pierwotnym stanowią coś pośredniego między klasycznym growlem a zwykłym, niezbyt zresztą udanym rykiem. Moim zdaniem, sprawiają one wrażenie zbyt teatralnych i odrobinę wymęczonych. 

Kolejnym problemem, który utrudnia odbiór całego albumu jest jego znacząca długość. Za umieszczeniem na „Klechdach” dwunastu utworów przemawiała oczywiście jakaś tam idea - zespół wspominał w wywiadach, że każdy utwór odpowiada jednemu z miesięcy budując tym samym odpowiednią narrację jeszcze bardziej wiążącą „Klechdy” z aspektem ludowym, tyle, że deklaracja ta nie przekłada się na muzykę. Niestety, przesłuchanie całości za jednym zamachem jest nie lada wyzwaniem. 

Co więcej, wysłuchać całą płytę za jednym zamachem w pełnym skupieniu stanowi zadanie godne lepszej sprawy. Specyficzny, odrobinę transowy i monotonny klimat albumu powoduje, że trzeba go dawkować. Inaczej bardzo wiele smaczków może nam umknąć. W przypadku tak, bądź co bądź, intrygującej i dojrzałej płyty była by to wielka szkoda. 

http://www.radiopoznan.fm/n/rg6Bgf
KOMENTARZE 2
Poznaniak44 15.11.2017 godz. 13:24
To nie czytaj, baranie. Kolejny co to nie ma życia i trolluje w internecie
poznaniak86 14.11.2017 godz. 20:41
W głębokim szoku jestem widząc tu recenzję tej płyty. No ale mniejsza o to. Nazwę zespołu napisaliście z błędem. To dyskwalifikuje dalsze czytanie