Zaczęło się niewinnie od pozytywnej decyzji na utworzenie tam składowiska, którą wydało starostwo Czarnkowsko-Trzcianeckie zarządzane przez Tadeusza Teterusa.
- Po kilku miesiącach właściciel składowiska ulotnił się, a mieszkańcy zostali ze śmieciami, które ożyły - wyjaśnia sołtys wioski Longina Wika. - Najpierw był strach o pożar, a teraz znów mamy nowy kłopot - insekty. Karaluchy się rozprzestrzeniają w ogromnym tempie, że mieszkańcy wioski się martwią co dalej będzie, bo w sąsiadujących ze składowiskiem domach pojawiły się już karaluchy - dodaje Wika.
Prusaki nie tylko wchodzą do domów mieszkańców wioski, ale od kilku tygodni również atakują pobliskie ujęcie wody. Wielu mieszkańców wstydzi się tego problemu, dlatego też ta informacja długo nie ujrzała światła dziennego. Problem jednak istnieje realnie i potwierdził go czarnkowski sanepid, który zamierza zlecić dezynfekcję całego składowiska. To może jednak potrwać nawet kilka tygodni.