Po głosach krytyki i żądaniach ukarania jej przez uczelnię przeprasza - jak napisała w oświadczniu - "osoby pacjenckie". Adrianna Palus, deklarująca się jako lewicowa działaczka uważa, że ujawnienie treści jej komentarzy jest atakiem za jej proaborcyjną działalność. Swoje zachowanie tłumaczy wzburzeniem postępowaniem obrończyni życia, która uchroniła poczęte dziecko przed aborcją, ujawniając informację o ciąży ojcu dziecka i rodzicom matki. To właśnie do "prolajferki" odnosił się komentarz, w którym Adrianna Palus pisała o celowym stosowaniu większego, bolesnego wenflonu, czy zwiększeniu dawki leku ponad zaordynowaną.
Dziś studentka twierdzi, że nie uzależniałaby procedur medycznych od poglądów pacjentów. Prof. Maciej Wilczak, rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, gdzie Adrianna Palus studiuje położnictwo, informuje, że uczelnia rozpoczęła procedurę sprawdzającą tę sytuację, by tego typu sytuacje się nie powtórzyły.
Uczelnia rozpoczęła procedurę sprawdzającą tę sytuację i wyjaśniającą, tak aby w przyszłości tego typu sytuacje nie miały miejsca i abyśmy mogli w sposób zgodny z oczekiwaniami nie tylko społeczeństwa, ale przede wszystkim władz uczelni przygotować się na ewentualność takich sytuacji, które będą absolutnie marginalne i nie będą miały miejsca.
Prof. Wilczak mówi, że jest jeszcze zbyt wcześnie, aby wyrokować o postępowaniu dyscyplinarnym, ponieważ sprawa wymaga bardzo dokładnego sprawdzenia.
Z Adrianną Palus od kilku dni nie udaje nam się skontaktować. Kobieta startowała w 2019 roku z listy Lewicy do Sejmu. Jest też zaangażowana w poznański ruch LGBT. Oświadczenie znajduje się pod linkiem.