Po zawiadomieniu złożonym przez władze miasta, Prokuratura Okręgowa w Koninie postawiła im zarzut niezgodnego z prawem składowania odpadów szkodliwych dla środowiska. Grozi za to od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.
Konińscy samorządowcy wiedzą doskonale, że kara więzienia nie rozwiąże problemu składowiska, ale pierwsza korzyść z rozpoczętego procesu już się pojawiła - mówi prezydent Piotr Korytkowski.
Pozytywną rzeczą już prowadzonego postępowania jest to, że jeden z oskarżonych został zmobilizowany do tego, aby usunąć część odpadów, które składował na tym składowisku - były to odpady drukarskie w ilości około 264 ton, natomiast pozostaje znaczna część odpadów, które - z dużym prawdopodobieństwem - przyjechały do Polski z zagranicy.
Na składowisku w podkonińskim Marantowie znajduje się około 50 tys. ton odpadów. Wszystko wskazuje na to, iż miasto będzie musiało usunąć je i zutylizować na własny koszt, co w najgorszym przypadku uszczupli kasę miejską o 10 mln zł. Władze miasta przekonują, że rząd powinien opracować program wsparcia samorządów, które nie z własnej winy znalazły się w podobnej sytuacji, bo Konin nie jest jedynym miastem z tykającą bombą ekologiczną pod nosem.