NA ANTENIE: Kalejdoskop Wielkopolski
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

R. Ratajszczak o poznańskim ZOO: "Najbardziej nieprzyjazne dla zwiedzających jakie widziałem"

Publikacja: 15.09.2021 g.10:34  Aktualizacja: 15.09.2021 g.17:41 Łukasz Kaźmierczak
Poznań
Dyrektor wrocławskiego ZOO Radosław Ratajszczak był gościem audycji "Kluczowy Temat".
radosław ratajszczak - Wrocław Wita
Fot. (Wrocław Wita)

Poznańska placówka została niedawno wykluczona z dwóch światowych organizacji: EAZA i WAZA.

Sposób zarządzania nią krytykuje były wicedyrektor zoo w Poznaniu i obecny szef wrocławskiego ogrodu zoologicznego. "Widzę chaos" - mówi Radosław Ratajszczak.

To jest przykre, dlatego, że to zoo dostało ogromną ilość pieniędzy. W swojej historii poznańskie zoo nie dostało chyba nigdy tyle kasy. Obiekty, które są budowane, wcale nie są przełomowe, są nieciekawe, przestarzałe, źle zbudowane, bez planu ogólnego, przypadkowa lokalizacja, ogromna ilość wycinek. Najbardziej nieprzyjazne dla zwiedzających zoo jakie widziałem.

Radosław Ratajszczak odwiedził ogród zoologiczny w Poznaniu w zeszłym roku. Zwrócił wówczas uwagę na fakt, że pomimo braku ryzyka zakażenia zwierząt koronawirusem, cały czas zamknięty był pawilon nocny. Dyrektorce poznańskiego zoo, Ewie Zgrabczyńskiej, zarzuca prowadzenie działań pijarowych, zamiast rzeczywistej pomocy zwierzętom. Chodzi między innymi o sprawę przygarniętych tygrysów z polsko-białoruskiej granicy.

Pytana o wyrzucenie z organizacji Ewa Zgrabczyńska tłumaczyła radnym, że różni się od pozostałych dyrektorów wiekiem i płcią, a także światopoglądem.

Czuję się tym urażony. Jak pani Zgrabczyńska zrobi jeden procent tego, co ja zrobiłem dla ochrony zwierząt, to możemy pogadać.

- komentuje dyrektor z Wrocławia. Radosław Ratajszczak zapowiedział przy okazji odejście ze stanowiska. Teraz będzie prowadził programy ochrony małp w Wietnamie.

 

Poniżej pełny zapis rozmowy z Radosławem Ratajszczakiem: 

Łukasz Kaźmierczak: Pan także przez wiele lat pracował w ogrodzie zoologicznym w Poznaniu, więc jest pan chyba uprawnionym sędzią w danej sytuacji. Zatem publicystycznie zapytam: czy to jeszcze ogród zoologiczny, czy zwierzyniec? Jak chcą niektórzy i mówią o poznańskim zoo.


Radosław Ratajszczak: Trudno powiedzieć. Ogrody zoologiczne nie są jednorodne. Jest grupa ogrodów progresywnych, które zrzeszają się w takich organizacjach jak EAZA czy WAZA, jest grupa ogrodów, które są tylko atrakcjami publicznymi, najczęściej ogrody prywatne, których jedynym celem jest zarabianie pieniędzy. Są wreszcie ogrody, które są gdzieś na pograniczu i takim ogrodem jest ogród poznański, który jeszcze nie zdecydował czym chce być. Myślę, że to są decyzje wymuszane ad hoc, ten ogród nie ma żadnego planu rozwoju. Zobaczymy co przyszłość przyniesie.


Dyrektor poznańskiego zoo Ewa Zgrabczyńska tłumaczy, że ona tak naprawdę przeprowadza rewolucję światopoglądową, której nie podzielają inni dyrektorzy ogrodów zoologicznych. Na przykład mówi, że nie będzie z jej strony zgody na uśmiercanie zwierząt i będzie przeciwdziałała przemytowi i cierpieniu zwierząt egzotycznych.


Pełna zgoda oczywiście. Nie zgadzamy się na cierpienie zwierząt egzotycznych. Ale to nie jest żadna nowość. Była taka grupa ogrodów, które zajmują się zwierzętami niechcianymi, wrocławskie zoo przez wiele lat tak działało. Przyjmowało każde zwierzę, ktokolwiek przywiózł jakiekolwiek zwierzę, było przyjmowane, warunki nie miały znaczenia.

Tak chyba teraz robi Poznań.


Tak. Często te zwierzęta bardzo źle kończyły, ponieważ było na przykład już jedno za dużo, a to oznaczało, że dla wszystkich te warunki się pogarszały. To samo miało miejsce przez długie lata w Poznaniu teraz. Kiedy odebrane ludziom tygrysy siedziały w prowizorycznych ogrodzeniach. To był jeden z zarzutów EAZY prowadzący do nieprzyznania członkostwa.


Ale wcześniej były w miejscu, w którym w ogóle nie dało się funkcjonować.


Tylko pytanie brzmi czy trochę lepsze to jest wystarczające? A przy tym pogarszanie tym, które już są. Zoo nie jest z gumy. Każdy poważny ogród zoologiczny pracuje w oparciu o pewne plany. I to nie są plany tworzone tylko przez nas, tylko wspólnie tworzone dla ponad 300 ogrodów zoologicznych, a jeżeli ktoś ich nie wypełnia, to cały program hodowli traci. Tak na to trzeba patrzeć.


Pan mówi, że to był jeden z argumentów, który sprawił, że poznański ogród nie otrzymał członkostwa?


Z EAZY. Z WAZY to był już automat.


Czyli to jest pokłosie tego europejskiego wykluczenia.


Nie znam ogrodu, który w tak krótkim czasie stracił członkostwo trzech organizacji, do których należał od dziesiątek lat, czyli polskiego stowarzyszenia ogrodów, europejskiego i światowego.


Pan na miejscu Ewy Zgrabczyńskiej przyjąłby te tygrysy do siebie z polsko-białoruskiej granicy?


Na pewno nie. To nie jest rola ogrodu zoologicznego. Rolą ogrodu jest ratowanie gatunków, zapewniając dobrostan osobników, a nie ratowanie osobników, które z ratowaniem gatunku nie mają nic wspólnego. Fundamentalna różnica.


I właśnie Ewa Zgrabczyńska mówi, że przez to się różni z wami. Że ona chce ratować zwierzęta.


Zależy. Jeżeli ktoś swój PR stawia ponad wszystko, bo ja sądzę, że to jest bardziej działalność pijarowa, niż jakakolwiek inna, to tak się dzieje. Natomiast oznaczałoby to, że pozostałych 350 dyrektorów najlepszych ogrodów zoologicznych w Europie się myli. A tylko pani Zgrabczyńska ma słuszną linię i wymyśliła coś nowego. To jest PR.


Ile ogrodów w najbliższym czasie opuściło czy zostało wykluczonych z EAZY i WAZY?


Bywają takie przypadki bardzo rzadkie. To w przypadku złamania rzeczywiście kodów etycznych naszych zasad. W WAZA to ja nie pamiętam takiego przypadku z ostatniego czasu. Wcześniej to było zoo Dvur Kralove w Czechach, które handlowało zwierzętami na lewo i prawo i zostało wyrzucone z EAZY i WAZY. Wróciło już po okresie karencji i zmianie dyrekcji.


Pan zasiada we władzach EAZY i WAZY.


Tak.


Czyli można powiedzieć, że Pan się przyczynił do wykluczenia poznańskiego zoo z tych organizacji.


Nie. My nie działamy na takich zasadach. To są komisje członkowskie i one przedstawiają zarządowi swoje wnioski.


Była kontrola w Poznaniu i było sporo uwag do ogrodu zoologicznego.


A zarząd nie ma nic do tego. Co najwyżej przedstawia walnemu zgromadzeniu pod głosowanie wyniki. Działamy bardzo demokratycznie.


Wiceprezydent Poznania, który nadzoruje działalność poznańskiego ogrodu zoologicznego, mówi, że po tej kontroli wdrożono różne procedury, które miały zapobiegać temu, co ujawniono w czasie kontroli. Na przykład niekorzystne warunki weterynaryjne. Mówi, że to zostało już zmienione i z optymizmem czeka na następną kontrolę. Mówi, że na pewno ogród zostanie przywrócony.


Ja nie wiem. To zależy od komisji kontrolującej, na którą ani prezydent Solarski, ani ja, nie mamy żadnego wpływu. Także mówienie, że na pewno tak będzie, to już jest przesada.


Kiedy ostatnio pan był w Poznaniu?


Rok temu.


Tak incognito? Jak zwykły gość?


Tak. Nie mamy żadnych kontaktów z poznańskim zoo.


Jakie były pańskie wrażenia? Czy bardzo się różni od placówki, w której pan dyrektorował przecież przez ileś lat?


Ja widzę taki chaos. To jest przykre, dlatego, że to zoo dostało ogromną ilość pieniędzy. W swojej historii poznańskie zoo nie dostało chyba nigdy tyle kasy. Obiekty, które są budowane, wcale nie są przełomowe, są nieciekawe, przestarzałe, źle zbudowane, bez planu ogólnego, przypadkowa lokalizacja, ogromna ilość wycinek. Najbardziej nieprzyjazne dla zwiedzających zoo, jakie widziałem. Wszystko poodgradzane, mimo że możliwość zakażenia covidem zwierząt w pawilonie nocnym, gdzie są dwa systemy wentylacji, a ogrodzenia są szklane, nie istnieje, ale jednak był zamknięty na długo potem, jak wszystkie inne w całej Europie zostały otwarte. Kompletnie nieprzyjazne.


Ale dyrekcja, która jest co jakiś czas na dywaniku radnych poznańskich, odpowiada, że mamy sukces frekwencyjny, powołuje się chociażby na fenomen Facebooka, gdzie jest ponad 180 tysięcy osób, które lubią tę stronę. Milionowe posty choćby w sprawie tygrysów. I frekwencja. Według danych zoo, w 2015 roku wynosiła 279 tysięcy, a w 2019 już rekordowe 490 tysięcy. W ubiegłym roku z powodu pandemii ogród zwiedziło niecałe 300 tysięcy, ale to i tak ze względu na pandemię, ogród mówi, że to bardzo dobre dane. Pokazują te dane i mówią, że ludzie chcą przychodzić.


Chcą oczywiście. Zawsze będzie pewna grupa ludzie, która będzie chciała przyjść. Nakłady finansowe na budowę nowych obiektów zoo były ogromne. I bardzo się dziwię, że tak niska ilość zwiedzających przyrosła. My zmieniliśmy wrocławskie zoo w większym stopniu.


Jak to się ma do wrocławskiego zoo?


W 2007 mieliśmy 360 tysięcy, a w roku 2014 milion i 800 tysięcy. Troszkę inna sprawa. Poza tym nasze bilety mają cenę rynkową. Poznańskie bilety są nadal dotowane, bo pokrywają tylko koszty działania zoo w 20 czy 30 procentach maksymalnie.


U was jest drożej.


U nas jest drożej. Ale my mamy zupełnie inną ofertę. Nasze zoo jest przyjazne.


Jak pan powiedział o tym milionie. A jak to się ma w tym czasie pandemicznym?


Ten rok jest rekordowy. W lipcu i sierpniu w sumie 630 tysięcy.


To zdecydowanie więcej.


Do tej pory milion 280 tysięcy. Oczywiście przekłada się to przy tej cenie biletów na zupełnie inne wyniki ekonomiczne, bo nasze przychody są ponad dziesięciokrotnie wyższe niż poznańskie.


Czy to też się przekłada na to, co ludzie mogą zobaczyć w ogrodzie zoologicznym we Wrocławiu?


Oczywiście. Zoo jest dla zwierząt. Ale żeby było dobre dla zwierząt. Muszą do niego przyjść ludzie. Nie można traktować żadnej z tych grup źle.


Ale Ewa Zgrabczyńska mówi, że właśnie zoo jest dla zwierząt, wszystkich zwierząt, i dlatego przeprowadza rewolucję światopoglądową.


Ale zoo jest także dla ludzi. Inaczej to nie ma sensu.


Ja Pana sprowokuję słowami Ewy Zgrabczyńskiej. Pytana przez radnych o wykluczenie poznańskiego zoo z organizacji odpowiedziała, że ma inne zdanie, ponieważ pozostali dyrektorzy ogrodów to są panowie 65 plus, nie kobiety i cytuję: „niestety ma to realny wpływ, nie tylko biologiczny, ale także poglądowy, na to, co się dzieje”.


Ja mam prawie 65 lat. Jest wśród nas kilka pań. I zawsze było. To jest dość sfeminizowana dyscyplina pracy. Zawsze jest dużo pań na wysokich stanowiskach. I muszę powiedzieć, że właśnie przechodzę do innej pracy, żeby rzeczywiście odpłacić tym zwierzętom, które dały mi dobre życie, chcę im odpłacić z nawiązką. Jadę do Wietnamu i będę prowadził programy ochrony małp Wietnamu. Także ja akurat chyba nie należę do leśnych dziadków, jak to nas określono i czuję się urażony tym. Jak pani Zgrabczyńska zrobi 1 procent tego, co ja zrobiłem dla ochrony zwierząt, to możemy pogadać.


Czyli nie zgadza się Pan z tym zarzutem, że wy po prostu nie nadążacie ze zmianami, a ona prezentuje wizję nowoczesną?


My pracujemy nad wizją ogrodów zoologicznych nowoczesną. To jest stała praca w ramach WAZY, ale także EAZY. Pracuje nad tym przynajmniej setka dyrektorów naprawdę czołowych ogrodów zoologicznych na świecie. I nie wierzę, że nie mają racji.


Załóżmy, że jakiś zarządca komisaryczny znajduje się nagle w Poznaniu i wprowadza program zmian, aby ogród zoologiczny był ponownie przyjęty do światowych organizacji. Jakie działania powinien podjąć pańskim zdaniem taki komisarz? Nie pytam, czy Ewa Zgrabczyńska powinna być odwołana, bo domyślam się, jakiej odpowiedź Pan udzieli.


Przede wszystkim taki komisarz powinien odtworzyć kontakty z innymi ogrodami zoologicznymi. Można rozwijać ogród, jeżeli się coś wie, jeżeli Pani Zgrabczyńska ani jej personel, nie uczestniczy w spotkaniach, jest odcięta od wielu informacji, celowo lub niecelowo, to wtedy bardzo dużo traci. My jesteśmy organizacją nastawioną, i polska, i europejska, i światowa na współpracę. Nie ma tajemnic. Jeżeli ktoś chce się czegoś dowiedzieć, to się tego dowie i tam trzeba zacząć swoje inspiracje i zacząć je wprowadzać w życie. To jest do zrobienia. Każda z naszych organizacji chętnie pomaga. Jest nawet system mentorów dla ogrodów, które są słabsze, które nie nadążają. Ja jestem mentorem dla zoo w Leningradzie. Ale trzeba tego chcieć. Jeżeli ktoś uważa, że wie wszystko w pierwszym dniu, kiedy przychodzi jako nowy do tej instytucji, to już nie gra.


Zobaczymy jak to będziemy się rozwijało. Czekamy na wyniki kolejnej kontroli.


Trochę się to przeciąga przez pandemię. Ja jestem inspektorem. Też jeżdżę. Akurat do Poznania nie chciałem. Nie chciałem być posądzony o stronniczość.

http://www.radiopoznan.fm/n/rlIiLj
KOMENTARZE 0