Pierwsze polskie syntezatory można było oglądać podczas Nocy Muzeów w Gnieźnie. W Starym Ratuszu otwarto wystawę kilkudziesięciu polskich instrumentów, które kilkadziesiąt lat temu były przedmiotem westchnień muzyków estradowych i początkujących organistów. W sklepach pojawiały się rzadko i żeby je kupić, czasami stało się w kolejce przez całą noc.
- Analogowe instrumenty jeszcze dziś potrafią zadziwić brzmieniem - mówi właściciel kolekcji Dawid Jung.
Na przykład organy Brawo OW 4, które nie weszły do masowej produkcji, choć były z tej serii najdoskonalsze. Pochodzą z 1984 roku. To miał być instrument edukacyjny dla młodzieży. Ma kilka brzmień jak flety, klarnet, obój. Można je mieszać. Szkoda, że nie wszedł do masowej produkcji, ale jest tutaj w Gnieźnie i chcemy te brzmienia zachować i zgrać do banku brzmień, aby udostępnić muzykom w komercyjnej twórczości
- zapowiadał właściciel.
Niektóre z dawnych polskich syntezatorów mają niepowtarzalne brzmienia analogowe, które obecnie wykorzystują nawet producenci muzyczni w Londynie. Na wystawie w Gnieźnie można było zobaczyć pierwsze egzemplarze niektórych syntezatorów.
Wyjątkową Noc Muzeów przygotował Zamek w Kórniku.
Będzie śpiew, będzie taniec i spotkanie z Białą Damą
- zapowiadała kustosz Małgorzata Potocka.
Legendarna kórnicka Biała Dama, czyli Teofila Szołdrska-Potulicka, była wybitną postacią polskiej szlachty XVIII wieku. Założyła straż pożarną w Kórniku i Bninie oraz nakłaniała ludność do budowy kominów z cegieł, co chroniło przed pożarami.
- Z braku cegieł rozebrała zameczek myśliwski w Mościenicy, co dało początek legendzie o Białej Damie - mówiła Małgorzata Potocka.
Legenda mówi, że w tym zameczku siedział w piwnicy diabeł i pilnował swoich skarbów. Wiemy, że wszystkie diabły dwa razy do roku swoje kryjówki opuszczają i kiedy diabeł wrócił, nie było ani zamku, ani skarbów. No i rzucił na nią taką klątwę i powiedział, że dopóty, dopóki Kórniczanie mi tych skarbów nie oddadzą, Twoja dusza po śmierci będzie musiała pokutować
- opowiadała Potocka.
Na noc w kórnickim Zamku obowiązywały wejściówki, ale co roku część publiczności nie przychodzi, więc była szansa dostać się na spotkanie z Białą Damą.
Pogoda nie zepsuła Nocy Muzeów w Zamku Górków w Szamotułach. Przygotowano tu prawdziwie interdyscyplinarne spotkanie z historią i sztuką, także najnowszą.
Dla odwiedzających otwarto wystawę gwiazd street artu Noriakiego i Barta Sucharskiego. Ale Zamek Górków to przede wszystkim historia, w tym ta najsłynniejsza, tragiczno-romantyczna legenda o Halszce, więzionej w baszcie przez wojewodę Mikołaja Górkę, za którego została bez jej zgody wydana. W sobotę Szamotulanie uwolnili Halszkę z baszty. Można było zrobić sobie z nią zdjęcie, a nawet porozmawiać. Halszka kilka razy wyjeżdżała też do miasta, by pozdrawiać mieszkańców.
Halszka z Szamotuł była szlachcianką pochodzącą z rodu Ostrogskich – jednego z najpotężniejszych rodów magnackich w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Była dziedziczką ogromnych dóbr, co uczyniło ją celem politycznych małżeństw i walk o opiekę.
W 1539 roku została wydana za mąż za kniazia Dymitra Sanguszkę, a po jego zamordowaniu, ponownie zmuszona do małżeństwa, tym razem z wojewodą poznańskim Łukaszem Górką. Przez wiele lat Halszka była praktycznie więźniem – trzymano ją w wieży zamku w Szamotułach, w tak zwanej wieży Halszki.
Motywem przewodnim Nocy Muzeów był rabarbar (w tych stronach nazywany rabarberem). W namiocie ustawionym przed Zamkiem można było przez kilka godzin skosztować drożdżowego placka z rabarbarem, lemoniady rabarbarowej, a nawet rabarbarowych lodów.
Raz po raz nad Szamotułami przechodziła ulewa, ale było gdzie się schronić. W spichlerzu rozbrzmiewała muzyka klubowa.
W tegorocznej Nocy Muzeów uczestniczyły także leszczyńskie placówki. Bogaty i różnorodny program zaproponował Muzeum Okręgowe Miejskie BWA, Wieża Ciśnień i Archiwum Państwowe.
Jak w dawnych czasach robiono pranie i jak pielęgnowano ubrania, można było się dowiedzieć w Muzeum Okręgowym. Swoje wieko uchyliła stara bieliźniarka, więc była okazja zobaczyć, co nosiło się ukryte przed ludzkim wzrokiem. Wstydliwi w tym czasie mogli zapoznać się z tajnikami zawodu konserwatora dzieł sztuki lub ubiorem żołnierza na przestrzeni lat.
Kustosze przybliżyli postać Marii Leszczyńskiej, królowej Francji i córki króla Stanisława Leszczyńskiego. W związku z tym, że muzeum mieści się w dawnej synagodze, posiada też judaika. W czasie nocy muzeów można było poznać ich symbolikę.
Miłośnicy spacerów skorzystali z przechadzki szlakiem zabytkowych leszczyńskich kamienic.
W Miejskim Biurze Wystaw Artystycznych w Lesznie i w Galerii w Ratuszu od 18:00 do 24:00 czynna była wystawa Wojciecha Zubali pt. „Odpryski rzeczywistości”. Natomiast Wieża Ciśnień zaprosiła na wystawę zatytułowaną. „19-krotni Mistrzowie. Najbardziej utytułowany klub żużlowy w Polsce”, poświęconą historii leszczyńskiego żużla.
Kobiety i ich wspólnota były kanwą Nocy Muzeów w Rezerwacie Archeologicznym na kaliskim Zawodziu. Podczas wieczornego zwiedzania można było zajrzeć do Babińca i wysłuchać opowieści o ziołach, które chroniły od chorób i leczyły poranionych rycerzy.
To wyjątkowa Noc na kaliskim Zawodziu. W miejscu dawnego wczesnopiastowskiego grodu można było zajrzeć do miejsc, do których miały dostęp jedynie kobiety, czyli Babińca. Była to przestrzeń postrzegana jako miejsce wykluczenia, ale i bezpieczna enklawa, w której rodziła się siła wspólnoty - mówią organizatorzy. Tematem wieczoru były kobiety – ich codzienność i dawne, często niedoceniane, umiejętności.
Jeszcze przed zmierzchem zwiedzający mogli wysłuchać opowieści o zielarstwie i tkactwie – praktykach, które miały ogromne znaczenie dla funkcjonowania dawnych społeczności, choć rzadko znajdują miejsce w oficjalnych przekazach historycznych. Wcześniej można było zwiedzić rezerwat z przewodnikiem, który opowiedział o jednym z najważniejszych stanowisk archeologicznych w Polsce.
Finałem wieczoru był koncert zespołu muzyki dawnej Rodzanice w zabytkowym kościółku św. Wojciecha. Zespół specjalizuje się w muzyce średniowiecznej i słowiańskiej, nawiązując do historycznej tradycji.
Nocne zwiedzanie z ptakami. Muzeum w Lewkowie w ramach Nocy Muzeów przygotowało spotkanie z fotografką przyrody. Przypałacowy park jest stałym miejscem obserwacji skrzydlatych, ale tym razem organizatorzy przenieśli zwiedzających nad stawy w Dolinie Baryczy.
Zdjęcia Agnieszki Florczyk "Magiczna Dolina" można było obejrzeć w muzealnym parku. To, jak mówi dyrektorka muzeum Sylwia Nowicka niezwykła opowieść o krainie nazywanej "ptasim rajem".
Dużą atrakcją będzie spotkanie z fotografką przyrody, niezwykle utalentowaną kobietą, która jest w stanie obudzić się o 2 w nocy, aby po ciemnym lesie przejść do swojej czatowni na stawach w okolicach Milicza i tam fotografuje przyrodę
- zapowiadała Sylwia Nowicka.
Spotkanie odbyło się w dawnej przypałacowej wozowni. Podczas spotkania przybyli obejrzeli film pt: “Dolina Mgieł pieśni wędrownych ptaków”. Od godz. 18.00 trwało też nocne zwiedzanie zakamarków pałacu Lipskich w Lewkowie.
W Muzeum Okręgowym oprócz wystaw stałych i czasowych, które można było zwiedzać bezpłatnie, przygotowano dodatkowe atrakcje dla odwiedzających. To pokazy walk rycerskich, przejażdżki zabytkowymi bicyklami czy koncerty uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Koninie oraz studentów Akademii Muzycznej w Poznaniu. Odbyły się również konkursy, kiermasz sztuki ludowej, a także warsztaty garncarskie i wikliniarskie.
- Fajnie się wyrwać z domu. Odpocząć od rzeczywistości, codzienności. Bardzo fajna zabawa według mnie. I muzeum można zobaczyć.
- Warto dzieciom od małego pokazywać dziedzictwo naszego narodu. Uważam, że to jest świetny sposób na spędzenie czasu.
- Lubię muzeum.
- Wyciągnęły nas dziewczyny na lepienie garnuszków. To cała historia.
- Także pędzimy w stronę młyna, żeby ulepić tam coś dobrego. Może i garnuszek, może i jakiś pojemniczek na coś ciekawego. Zobaczymy, co
się uda.
- Chcemy skorzystać z okazji i tutaj może jakiś fajny kubek sobie zabrać do domu.
- mówili zwiedzający.
Noc Muzeów w Koninie potrwała do północy.
Wernisaże, koncerty, warsztaty, a nawet degustacja kawy. Atrakcjami, które na sobotę przygotowały muzea z Piły można było wypełnić niejedną Noc Muzeów.
W Muzeum Okręgowym za sprawą nowej wystawy z cyklu „Lokalnie” poświęconej „Historii pilskiego hip-hopu” królował ten rodzaj muzyki. W programie były też wykłady o historii Piły i warsztaty graffiti.
Po sąsiedzku, w Muzeum Stanisława Staszica, unosił się duch Staszica wzmocniony zapachem kawy, herbaty i czekolady. Oprócz stałej wystawy „Stanisław Staszic – życie i działalność” oraz wykładu prof. Wojciecha Szafrańskiego o "Głosie Staszica w pracach nad reformą prawa" można było zwiedzić wystawę „Kawa czy herbata?” poświęconą archeologicznym świadectwom konsumpcji napojów w dawnym Gdańsku.
Wokół tego będzie się toczyła cała Noc Muzeów. W ogrodzie odbędzie się degustacja kawy, herbaty i czekolady, a także pokazy kulinarne Pilskiego Banku Żywności w duchu zero waste
– wyjaśnia Joanna Rychlik-Łukasiewicz, dyrektor Muzeum Staszica.
Dużo Piły, muzyki i sztuki na tę noc przygotowało też Biuro Wystaw Artystycznych. W programie m.in. otwarcie wystawy prac Barbary Kucharskiej „Muzyka pejzaży”, później koncert „Przebojów znanych z filmów” i zaraz po nim spotkanie pilaninem Henrykiem Palczewskim „Moja płytoteka pełna niespodzianek”.
Henryk Palczewski jest znany z tego, że posiada chyba największą kolekcję płyt winylowych w Pile, albo nawet w Wielkopolsce. Okładki do nich projektowali bardzo znani artyści. Będziemy rozmawiali o sztuce na okładkach płyt winylowych przede wszystkim
– mówi Edmund Wolski, dyrektor galerii BWA.
Otwarto też wystawę fotografii pt. „Piła 1900–2000. Miasto i dzieje w migawkach”, na której zaprezentowanych jest 200 wielkoformatowych zdjęć pokazujących XX-wieczną Piłę, które pochodzą ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Pile oraz Biura Wystaw Artystycznych.