Albert wracał ze świętowania 20-ych urodzin, kiedy w okolicy Starego Rynku został pobity, a później przejechał po nim samochód. Prokurator oskarżył napastnika i kobietę, która kierowała autem.
Obrażenia, jakich doznał Albert, były wręcz skrajne. Przez kilka godzin był w stanie krytycznym - mówiła lekarka ze Szpitala imienia Strusia w Poznaniu, która ratowała 20-latka. Albert przeżył, ale wymaga codziennej pomocy. Nie mówi, nie chodzi.
Kluczowe dla jego stanu zdrowia nie były dwa ciosy zadane w głowę, ale obrażenia, jakich doznał, kiedy przejechał po nim samochód. Albert miał liczne złamania kości czaszki. To były obrażenia zagrażające jego życiu - uznali biegli.
Kobieta, która kierowała samochodem twierdzi, że nie widziała leżącego Alberta. Jej kolega, z którym bawiła się tego wieczoru, wezwany jako świadek zeznał w sądzie, że oskarżona nie piła alkoholu, bo przyjechała na spotkanie autem.
Sąd na poprzedniej rozprawie poinformował strony o możliwości zmiany zarzutów postawionych kobiecie - z nieudzielenia pomocy na spowodowanie wypadku i doprowadzenie do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 20-latka. Współoskarżony w tej sprawie mężczyzna ma zarzut usiłowania zabójstwa Alberta.