Nie wskazał jednak, jakiego dokładnie wyroku się domaga, to zostawił sądowi. Obrońca oskarżonego chce uniewinnienia, ewentualnie grzywny.
1 maja 2016 roku Bartosz B. był w ZOO razem z rodziną. Podczas pierwszej rozprawy przyznał się tylko do wtargnięcia w miejsce niedozwolone ogrodu - na tyły tygrysiarni. Obciążają go jednak zeznania świadków, którzy widzieli, jak dźgał tygrysa kijem. Pełnomocnik ZOO Jakub Świerczyński mówi, że wina oskarżonego nie budzi wątpliwości.
- Dużą rolę odgrywa zachowanie oskarżonego po samym zdarzeniu, kiedy zachowywał się w sposób niekulturalny. Absolutnie nie wyraził żadnej skruchy ani nie przeprosił pracowników ogrodu zoologicznego - dodał pełnomocnik.
- Oskarżony swoim zachowaniem okazał lekceważenie wszelkich zasad obowiązujących w ogrodach zoologicznych. Zachowanie oskarżonego sprawiało mu frajdę, zabawę, że drażni kijem tygrysa - mówił pełnomocnik Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Krzysztof Chojecki. Obrońca oskarżonego Bartek Torz przekonuje, że nie ma dowodów na to, że Bartosz B. dźgał tygrysa kijem.
- Lekkomyślnie używając kija przejechał nim po kracie - mówił. Zdaniem obrońcy nie można więc mówić o znęcaniu się nad zwierzęciem. Oskarżonego nie było podczas mów końcowych na rozprawie. Sąd ogłosi wyrok za tydzień.