NA ANTENIE: Dwie godziny dla radiowej rodziny
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

O mowie nienawiści

Publikacja: 13.02.2019 g.08:17  Aktualizacja: 13.02.2019 g.15:27
Poznań
Felieton Macieja Mazurka.
hejt - Fotolia
/ Fot. (Fotolia)

Pojęcie „mowy nienawiści” jest w tej chwili słowem wytrychem, który wrzuca się w przestrzeń publiczną, żeby wyeliminować racjonalne myślenie i zastąpić je „słusznym moralnym oburzeniem”. Politycy, którzy walczą z mową nienawiści są oczywiście hipokrytami, którzy rozpoznają „niszczącą siłę dobra”. Jak bowiem nie zapisać się do obozu szlachetnych, walczących z nienawiścią. Zatem jest to pojęcie bardzo arbitralne, które jest wykorzystywane jako narzędzie walki politycznej. W tej chwili „mową nienawiści” staje się np. przypominanie o kryminalnych aferach związanych z postacią zamordowanego tragicznie prezydenta Gdańska, natomiast nie było i nadal nie jest mową nienawiści np. nawoływanie na spektaklu „Klątwa” do fikcyjnej zbiórki pieniędzy na opłacenie zabójcy Jarosława Kaczyńskiego. Po raz kolejny mamy tutaj do czynienia z przykładem dwoistości standardów, które są możliwe w sytuacji, w której zamiast realnego świata i przestrzeni komunikacji mamy do czynienia z polityczną poprawnością jako nową formą cenzury, w której nowym zaplutym karłem reakcji staje się człowiek posługujący się „mową nienawiści”. Termin „mowa nienawiści” jest, jeśli można się tak wyrazić dynamicznym przejawem „poprawności politycznej” za pomocą której stygmatyzuje się przeciwników ideowych.

Na przykład, w ramach walki z mową nienawiści we Francji - ale nie tylko - można kogoś skazać za antyaborcyjne wystąpienia. Można człowieka skazać - i tak czyniono - za stwierdzenie, że szerokie otwarcie się na muzułmańską imigrację doprowadzi do zmiany kulturowej we Francji. To były wypowiedzi czysto teoretyczne.

Panujący przez lata terror „politycznej poprawności” spowodował spustoszenie w obrębie języka. Terror ten polegał na próbie zaczarowania świata, stworzenia urojonej rzeczywistości, która nie miała wiele wspólnego z realną. Nastąpiła próba zmiany znaczenia słów. W tej realnej są konflikty i to jest coś oczywistego. Konflikt jest wpisany w nasze życie, przenika wszystko i życie rodzinne jak i społeczne. Jeśli zostaje nie nazwany staje bombą z opóźnionym zapłonem. Polityka demokratyczna to ucywilizowany konflikt. Łatwo tę ramę cywilizacyjną zniszczyć. Media liberalne budowały „Nowy wspaniały świat”, w którym po raz pierwszy w historii świata nie miało być „języka nienawiści”. Paragrafy miały stać na straży. Wcześniej nienawiść była zakazana w społeczeństwie komunistycznym, w najwyższym jego stadium.

  Co za fantastyczna wizja! Tylko „drobną” ceną urzeczywistnienia takiej wspaniałej wizji było to, że każdy bystry niezależny obserwator, obdarzony zdrowym rozsądkiem i politycznym temperamentem był lub stawał się potencjalnym kandydatem na faszystę, według uznania tych, którzy definiowali, co to jest „mowa nienawiści”. Natomiast, co charakterystyczne, sami marksistowscy liberałowie i lewacy nie podlegali tej zasadzie, gdyż mogli bezkarnie, do woli stygmatyzować przeciwników ideologii gender, przeciwników agresywnych środowisk homoseksualnych czy feministycznych jako faszystów, nacjonalistów etc.

Kaczyński to Hitler, w Polsce jest faszyzm. Mamy w użyciu figurę reductio ad hitlerum. Głoszone są tego rodzaju absurdalne rzeczy. Jasnym jest to, że „poprawność polityczna” była i jest osłoną chroniącą jedną ze stron konfliktu. Tu nie chodziło i chodzi o żadną „wyższą moralność”. To jest strategia quasi-moralna mająca narzucić panowanie ideologiczne nad najpierw zawstydzonymi a potem uległymi osobnikami, którzy dzięki „nawróceniu” dostępują nobilitacji bycia nowoczesną, postępową liberalną elitą. Mówiąc wprost jest to narzędzie polityczne oligarchicznej struktury władzy. Taka struktura „produkuje” i daje pole do „popisów” armii zideologizowanych osobników, którzy mogą pleść bzdury bez żadnego poczucia odpowiedzialności za słowa, bo ich mózgi i język „odkleiły” się od tego co realne. A ponieważ to co realne stanowi zasadę weryfikacji, to trzeba ją zniszczyć, zignorować.

Powrót „populistów” i „faszystów” do władzy, to reakcja tego, co realne wobec tej ideologicznej projekcji. Ta ideologiczna bańka teraz w świecie zachodnim pęka, (Włochy, Francja, Brexit etc. ) tak jak wirtualną księgowość zmiótł kryzys, który „spalił” wirtualne pieniądze. Jej istnienie było możliwe tylko dlatego, że człowiek chce żywic się iluzjami a zawsze znajdą się oferenci iluzji, zbijający na tym kapitał czy to polityczny czy finansowy. W końcu to, co realne czyli zasada rzeczywistości, upomina się o swoje prawa i żadne magiczne zaklęcia „nowoczesnych” liberalnych środowisk nie zmienią tego. A oskarżanie o sianie „mowy nienawiści” jest w istocie sianiem nienawiści w masce bojownika moralności.

http://www.radiopoznan.fm/n/yYjo0j
KOMENTARZE 3
Kasia 14.02.2019 godz. 00:29
@Roman, niech pan da spokój ze złośliwościami. A kwestię języka każdy powinien sobie przemyśleć. Nie podoba mi się natomiast, że pan Mazurek używa określenia "lewacy" - jest ono obraźliwe, reszta felietonu daje do myślenia (mimo drobnych błędów interpunkcyjnych).
Roman 13.02.2019 godz. 21:02
I ten styl: „daje pole do popisów”. Co za język!
Romsn 13.02.2019 godz. 17:08
Niesamowite. Wrócił pan mazurek i jego szkolne wyprawki które ktoś nierozważny nazywa felietonami.