NA ANTENIE: Prognoza pogody - nasz synoptyk
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
 

O pamięci kulturowej i końcu pewnego złudzenia

Publikacja: 17.04.2018 g.10:41  Aktualizacja: 17.04.2018 g.11:25
Poznań
Felieton Macieja Mazurka.
Pomnik książki - CIT Kalisz
/ Fot. (CIT Kalisz)

„Ksenofobia wygrywa na wchodzie Europy”, „nowy nacjonalizm się rodzi”, „koniec liberalnej demokracji” - wieszczą i straszą liberalne i lewicowe media zachodnie i polskie. Jednym słowem katastrofa - czy jednak rzeczywiście? Zapewne tak, dla dominujących przed lata opiniotwórczych środowisk, którym skutecznie udawało się narzucać narodom europejskim oniryczne śnienie o jakimś zglobalizowanym świecie ze społeczeństwem kosmopolitycznym. Na początku lat 90, kiedy runął Mur Berliński pojawiła się głośna wówczas książka Francisa Fukuyamy „Koniec historii”. Teza tej książki była następująca: kapitalistyczny świat zachodni i liberalna demokracja zwyciężyły i pokonały komunizm. Powszechna dominacja tego najwspanialszego z ustrojów, to kwestia niedługiej już perspektywy.

Fukuyama wyraźnie nie docenił skłonności liberalnej demokracji do samo-degradacji. Jego optymistyczna wizja była odpowiedzią na potrzebę wytchnienia po nerwowych latach zimnej wojny, kiedy ludzie żyli w ciągłym poczuciu możliwości atomowej katastrofy. Z dzisiejszej perspektywy lata 90. mogą się na jawić jako czas optymizmu, swoistych „wakacji od historii”, jako czas nadziei na możliwość zbudowania świata bez konfliktów. Było to oczywiście wielkie złudzenie, które pokazuje, jak wielka jest w człowieku skłonność do złudzeń. Dzisiaj widać także, że tzw. „koniec historii” miał raczej miejsce w latach 1945 – 1989, kiedy powstanie bloku komunistycznego spowodowało zamrożenie wielu konfliktów i było wiadomo jak świat wygląda i można było go opisać jako rzeczywistość w jakim sensie statyczną.

Liberalna demokracja jako produkt uniwersalny i eksportowy dla wszystkich, okazała się mrzonką, co dla jej wyznawców, globalistów, cały czas jest trudne do przyjęcia. Szczególnie dla najsilniejszej cywilizacji amerykańskiej, w której mocno obecny był zawsze motyw niesienia wolnościowego posłannictwa. To posłannictwo, po utracie głównego źródła motywacji czyli religii, stało się ideologią torującą ekspansję wolnemu rynkowi, z bardzo płaską, utylitarną i pragmatyczną koncepcją życia społecznego i miejsca w nim człowieka. Człowiek to przede wszystkim konsument. Będzie spokojny gdy będzie nasycony konsumpcją. Ta koncepcja zakładała naturalną uniformizację stylów życia. Oczywiście ta koncepcja przyniosła rozwój ekonomiczny wielu obszarów świata, ale miała swoje poważne negatywy.

Wyrazem wiary w uniwersalność liberalizmu były wytyczne sformułowane pod koniec lat osiemdziesiątych w Konsensusie waszyngtońskim. Jak zauważyłem potężny wybuch wolnorynkowej ideologii był nie tyle końcem historii, ale jej początkiem. Teraz tego doświadczamy. Przytłumił początkowo to, co lokalne, narodowe, partykularne. Pierwszym odruchem była chęć uczestnictwa w postępie, w modernizacji, w niekończącym się wzroście gospodarczym. Kryzys 2008 roku ujawnił potężne rysy na systemie. I wtedy zaczęła znów historia wracać. Szczególnie w Europie Środkowej i Wschodniej. Zaczęło budzić się poczucie przynależności narodowej. Zdano sobie sprawę z roli państwa jako regulatora życia ekonomicznego. Nagle okazało się też, że przeszłość jest ważna, że nie da się od niej uciec.

Zaczęto zdawać sobie sprawę do jakiego stopnia przeszłość kształtuje nadal postawy polityków i zwykłych obywateli, że nie można o tym zapominać bo im bardziej nie bierze się tego pod uwagę, z tym większą mocą przeszłość wraca. Okazało się znowu że są różnice między narodami.

Liberalizm generował kosmopolityczną ideologię postępu, która musiała się zderzyć z narodowymi habitusami, które są dość sztywne. I nie wynika to wcale z oporów być może tylko natury kulturowej. Problemem jest pamięć. Z natury ludzkiej nie da się łatwo wykorzenić pamięci. Mało tego, o czym pisał prof. Andrzej Nowak, że być może oprócz pamięci kulturowej jest także pamięć genetyczna. Biolodzy zastanawiają się nad pamięcią genetyczną na razie na przykładzie małych ssaków, ale antropolodzy kulturowi podejmują takie rozważania również na gruncie historii ludzkiej. Zastanawiają się jak odzywają się pewne zjawiska, które oficjalnie skazane były na zapomnienie, były objęte specjalnymi zakazami: „nie wolno pamiętać”. A jednak po wiekach odżywały, przeniesione ponad owym zakazem w jakiś dziwny sposób. Zatem koncepcja człowieka jako bytu zredukowanego do bycia „członkiem kosmopolitycznego społeczeństwa konsumentów otwartego świata”, który jest znikąd, okazała się stanowczo za ciasna.

http://www.radiopoznan.fm/n/G9Q6eW
KOMENTARZE 1
hetman888 27.04.2018 godz. 13:53
Powinniśmy być wdzięczni tym wszystkim "nowoczesnym " liberałom . Dzięki ich ostatniej działalności widać wyraznie co nas czeka w życiu bez Boga i tradycji. Na szczęście Bóg i tradycje mają się w Polsce dobrze. Receptą na szczęście nie jest prawo do zabijania dzieci lub staruszków, parady zboczeńców też szczęścia nie dadzą. 10 przkazań to drogowskaz ,który jesli za nim pójdziesz ,nie zbłądzisz ,a i szczęście znajdziesz ! Miłego weekendu dla wszystkich :)