NA ANTENIE: HOT LOVE/T.REX
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

O konflikcie politycznym w Polsce

Publikacja: 10.01.2018 g.14:59  Aktualizacja: 10.01.2018 g.15:07
Poznań
Pierwsza część rozmowy Macieja Mazurka z Bronisławem Wildsteinem.
Sejm - Paweł Kula/www.sejm.gov.pl
/ Fot. Paweł Kula/www.sejm.gov.pl

Maciej Mazurek: W swoich tekstach akcentuje Pan fakt, że zdobycie władzy przez PiS w roku 2015 to szansa na przywrócenie w Polsce standardów demokratycznych. Skąd taka opinia?



Bronisław Wildstein: III RP to były rządy oligarchii czyli władzy nielicznych w swoim interesie. Fakt, że formalnie w Polsce jest demokracja - czyli ustrój oparty na procedurach demokratycznych - powoduje to, że oligarchia może utracić władzę, zastrzegam, polityczną. Jest to o tyle istotne, że władza współczesna coraz bardziej się rozprasza. Przeceniamy jej aspekt polityczny, poza którym w dużym mierze funkcjonuje i wpływa na nasze życie wielki biznes, ośrodki opiniotwórcze, centra kulturalne, media czy silne korporacje. To wszystko się ze sobą splata. Nawet jeżeli oligarchia traciła władzę w wymiarze politycznym, co zdarzyło się wyjątkowo w paru momentach historii III RP, to posiadała inne możliwości działania, paraliżowania władzy politycznej, blokowania jej. Widzieliśmy to bardzo mocno w latach 2005-2007. 

W szczególności wymiar sprawiedliwości ograniczał działania władzy wybranej w demokratycznych wyborach, która miała swoją większość i mogła stworzyć koalicję rządzącą. W tej chwili zwycięstwo PiS-u jest cały czas mocno oprotestowywane przez establishment. Jednak mimo jego przewagi we wszystkich dziedzinach, o których mówiłem, demokracja wygrała. Wygrała, bo społeczeństwo zmobilizowało się. Mimo ogromnej przewagi propagandowej i opiniotwórczej po stronie oligarchii, to jednak Prawo i Sprawiedliwość zwyciężyło wybory, potrafiło stworzyć samodzielną większość i rząd. 

PiS zakłada przywrócenie demokracji, czyli jej odbudowę. I robi to. Ostatnim takim bardzo mocnym akcentem jest reforma wymiaru sprawiedliwości. 



Na konflikt polityczny nie powinniśmy więc patrzeć z przerażeniem, ponieważ jest on wpisany w naturę demokracji. Kto zna historię wie, że polityka wyzwala wielkie emocje i ostre spięcia są czymś naturalnym. Od demokracji ateńskiej poczynając.



Sięga Pan bardzo daleko. Jeśli patrzymy na demokrację ateńską i historię Grecji, to rzeczywiście namiętności i starcia między oligarchią, arystokracją a ludem było bardzo mocne, bardzo gwałtowne, gwałtowniejsze niż teraz u nas czy na całym Zachodzie. Jak opisywali teoretycy, arystokracja czy oligarchia prezentowała wobec demokracji i ludu pogardę, a lud wobec oligarchii czy arystokracji żywił nienawiść. To są skrajne uczucia, które wyzwalają radykalne działania. Współcześnie w Polsce sprawy nie są - na szczęście - tak daleko posunięte, chociaż gdybyśmy się przyjrzeli tym namiętnościom, do których się odwołałem, to widzimy jakieś podobieństwa. Jest to na pewno gwałtowniejszy spór niż wewnątrz normalnie funkcjonującej demokracji. 


Ale zdecydowanie gorsza jest tyrania, wygaszająca spory siłą.



To oczywiste. Nie mówię, że konflikt jest zły w życiu społecznym czy życiu politycznym. Debatę i pluralizm uznaję za niezbędne, ale w demokracji antagonizmy są trzymane w określonych ramach ustrojowo-kulturowych. W sytuacji, gdy ta demokracja jest mocno wydrążona z treści - jak w III RP czy generalnie na Zachodzie w tej chwili - spór przybiera zbyt gwałtowne formy. Lepiej by było, gdyby polityka nie wyzwalała takich namiętności, zwłaszcza wśród tych, którzy tracą władzę i wytaczają największe armaty pogardy wobec swoich przeciwników, wywołując u nich z kolei retorsję.

Kolejna część rozmowy w czwartek.

http://www.radiopoznan.fm/n/urmcq2
KOMENTARZE 0